Trudno mi opisywać naszą tratwę i jej mostek. To wszystko jest tak odległe od tego, jakim - z uwagi na zadania tej instytucji - być powinno, że budzi smutek, niesmak, zażenowanie. I zniechęcenie. Nie ma z kim, ani jak tego naprawiać. To przy tym część wielkiego świata fikcji i kłamstwa, jakim jest nasza oświata. Władze tworzą szumnie i z rozmachem jakieś programy, normy, procedury, priorytety, my udajemy, że je realizujemy i z równie swobodnym fałszem sprawozdajemy odniesione sukcesy, oni zaś udają, że nam wierzą. Oni gardzą nami, a my nimi.
Dyrektor próbujący z zaskoczenia rozwalić nam podstępnie cały system oceniania. Traktujący nas wszystkich jak narzędzia - użyteczne dla niego lub nie. I konformistyczne grono dbałe przede wszystkim o jak najwęziej i najkrótkowzroczniej rozumianą wygodę własną.
Patrzę na to wszystko bezradnie i z żalem.
Przecież zawsze można to rzucić. Można szukać pracy gdzie indziej, wyjechać, założyć firmę - niekoniecznie w Polsce... Nic Cię tu nie trzyma, no może odrobinę rodzice?
OdpowiedzUsuńUdało Ci się mnie rozbawić tak, że prawie się zaśmiałem... :-)
Usuńwszędzie jest tak samo ... przykre niestety. A u mnie ponoć za rok dyrekcja udaje się na emeryturę ... to może zwiastować nam niezłą rewolucję ...
OdpowiedzUsuńI to raczej zgodnie z wzorcem wielkich rewolucji - nowy władca jest cięższy od obalonego. ;-)
Usuńweź nie strasz ...
UsuńNie straszę, przypominam - po niezbyt szkodliwie nawiedzonym Karolu I Stuarcie przyszedł krwawy Cromwell, po poczciwej dupie wołowej Ludwiku XVI przyszedł Napoleon ze swoimi wojnami, po tępym tumanie Mikołaju II przyszedł Stalin.
UsuńWięc sama rozumiesz... nie będzie dobrze... :-D
a idźże z tą Twoją historią :P
Usuń