Dał mi w kość ten tydzień, a raczej jego druga połowa. Od paru lat obserwuję z niepokojem, że coraz trudniej znoszę niektóre elementy pracy; najgorzej chyba zebrania z rodzicami. Inauguracyjne w tym tygodniu odchorowałem, a do tego następny dzień przyniósł nową porcję przykrych wrażeń nie sprzyjających dojściu do siebie. A przecież u tego "siebie" ostatnio i tak kiepsko jest; znużenie i smutek.
Mostek tratwy zdaje się iść śladami Gorbaczowa, zapoczątkowując (choć nie wiem na ile świadomie...) politykę jawności. Na razie przejawia się to w głośnym mówieniu, że rok szkolny, lub posiedzenie rady pedagogicznej jest przez nich nie przygotowane. Do tej pory pozostawało to w sferze pewnego niedomówienia - wszyscy wiedzieli, ale dyrekcja się tym nie chwaliła. Na razie lokomotywą wiodącą prosto do tegorocznej "Nagrody Złotych Ust" jest poniższa refleksja na radzie:
"Pierwszy tydzień mamy trochę mniej zorganizowany niż zwykle z uwagi na chaos organizacyjny."
Piękne zdanie, prawie jak cytat z jakiejś powieści albo filmu:D
OdpowiedzUsuńFilmu Barei... :-/
UsuńJak pamiętam, to nie zależnie od szkoły pierwszy tydzień, ba nawet następny, zawsze był pogrążony w chaosie, na studiach podobnie. Więc to nic nowego. Nie zaskakuje mnie to w niczym.
OdpowiedzUsuńOd kuchni wygląda to trochę inaczej.
Usuńhmm, zebrania z rodzicami... oj tak, to moja ulubiona część tej roboty...
OdpowiedzUsuńWiem, że nie jestem sam. :-(
Usuńa jak tam RODO ?? nie macie z tej okazji nowego burdelu bo u nas ponoć zakazano przez Librusa wysyłać rodzicom do siebie nawzajem wiadomości i teraz muszą się wymieniać prywatnymi mailami jak chcą być w kontakcie :)
OdpowiedzUsuń