Nie wypada mi pisać konkretnie, choć warto byłoby zanotować sobie całą tę historię. Po części też trochę brak mi sił, żeby tę żenującą i przygnębiającą historię sobie w pamięci odtwarzać, by w słowa ubrać i przelać na klawiaturę. To przygnębiające, kiedy rzetelne zrecenzowanie poczynań przełożonego wymaga użycia słów tak nielicujących z powagą i społecznym znaczeniem piastowanej przezeń funkcji. To głęboko frustrujące, że nie mogę sobie pozwolić na luksus nazwania głośno po imieniu takich poczynań i wyjścia po złożeniu wypowiedzenia.
Drodzy Czytelnicy! Jeśli macie dziecię w wieku przedlicealnym i chcecie mieć poczucie wpływu na to jak szkoła będzie się z nim obchodziła, to ślijcie je na tratwę "Meduzy". Wystarczy, że pogrozicie kuratorium, a ugoszczą was lepiej niż Horodniczy Chlestakowa.
Zaliczyliście komuś egzamin poprawkowy, którego ta osoba nie zdała? :P
OdpowiedzUsuńAż takie dno, to jeszcze nie. Ale bardzo, bardzo daleko od celu to nie strzeliłeś. :-(
UsuńNo właśnie KO - a co to kurcze ma być? Oni to powinni być organem doradczym, bo nie mają pojęcia o sytuacji w danej placówce. A wysłuchanie jednej strony i obranie tylko jej wersji jako jedynej i słusznej jest chore. Nie daj losie będzie mi stanąć oko w oko z tymi ludkami to czuję, że wybuchnie coś między nami. Nie zamierzam robić z siebie błazna, zatem jak coś zwolnię stanowisko :D uf...
OdpowiedzUsuńGromada biurokratów, którzy nauczycielami już przestali być (o ile w ogóle nimi byli), z różnymi biurokratycznymi patologiami, starająca się wykazać przed "naczalstwem" aktywnością w kontrolach.
UsuńNiestety to prawda :(
Usuńmój drogi każdy urząd i każda państwowa instytucja mają swojego straszaka. U Ciebie to Kuratorium u innych Prezydent Miasta, jeszcze innych Urząd Wojewódzki. Na każdego coś działa niestety. Bo nikt nie chce się użerać, tłumaczyć, pisać elaboraty z wyjaśnieniami. Lepiej przytaknąć, poddać się i sprawa załatwiona.
OdpowiedzUsuńSamo życie. Nie tylko na tratwie.
Jak w bajce - "każdy ma żabę przed którą ucieka". :-/
Usuńotóż to ... żałosne ale jakże prawdziwe ...
UsuńEch, ze dwadzieścia lat temu (jak byłam młodą i naiwną absolwentką romanistyki) miałam wybór między korporacją a szkołą. Wybrałam to pierwsze, ale z tego co widzę, był to wybór między dżumą a cholerą... Siły i "znaczy" cierpliwości życzę.
UsuńErynia w Trasie
A Bóg zapłać łaskawej pani za życzliwe słowo! :-)
UsuńZawsze do usług! :-)
UsuńZałatwiając przejęcie przez m-to terenów kopalnianych, byłem w całej tej sprawie pośrodku. Tzn. nade mną był prez. m-ta, dyr. kop. dyr. SRK, z drugiej strony osoby, podobnie jak ja zainteresowane przejęciem, choć nie mające bezpośredniego kontaktu z górą i częściowo z ograniczoną wiedzą. Ci z dołu zgłaszali różne pomysły, ale z ich perspektywy wyglądało to inaczej, jak z mojej, a jeszcze inaczej wyglądało to z góry. W ich mniemaniu pomysły były dobre, ale już inaczej wyglądało to nawet z mojej pozycji, nie mówiąc już o tej górze. Podobnie jak w tej sprawie, podobnie w innych nie należy zatracać z widzenia kasy. To ona często determinuje decyzje te z góry idące. To jest zarówno kasa wydana na "coś" jak i ta, a może głównie ta, przy okazji płynąca do kieszeni wydających i przyjmujących, co jest zasadniczym czynnikiem podejmowania decyzji, a nie np. dobry pomysł z czymś.
OdpowiedzUsuńPisałem to już kiedyś, stawiaj im wszystkim 4-ki. Niech idą w tym w świat. Ty będziesz miał z gowy, oni się będą cieszyć, dyrekcja też, a weryfikować ich będzie rynek pracy, więc to też masz z gowy i w tak radosnym nastroju dziennie będziesz mógł zasypiać.
To byłoby oszukiwanie.
UsuńA mało tego w świecie realnym...
UsuńTo że wokół kradną, nie znaczy, że ty też musisz.
Usuńhej to ty usunales wpis o dzienniczku ze stanu wojennego czy to cos bloger fiksuje ?
OdpowiedzUsuńJedno i drugie.
Usuń