I kolejny tydzień znikł.
Jak, gdzie, kiedy - trudno powiedzieć. Po poniedziałkowym napadzie tematem wiodącym, zaprzątającym, jak się zdaje, główną uwagę, była obawa czy nie wraca. Prac do sprawdzania akurat było stosunkowo nie dużo, lecz musiałem się mocno przygotowywać do lekcji i szperać po opracowaniach, klnąc w żywy kamień na sprzeczności i braki danych. Teraz mam przed sobą trzy klasy do sprawdzenia, a w nadchodzącym tygodniu przybędzie takich kupek więcej jak drugie tyle. Muszę sobie przypomnieć, czy ciąć się trzeba wzdłuż czy w poprzek... ;-)))
Ktoś mi wyjadł pół pudełka złotych roszerków.
Przeglądam sobie oferty sklepów i aukcji z modelami. Rozum podpowiada: nie kupuj, bęcwale! przecież masz stos niesklejonych modeli i stosik zaczętych; lecz emocje wrzeszczą jak kibic na żylecie: kup! kup! tego nie masz! i tamto ci się przyda! Podejrzewam, że w jakiejś mierze odreagowuję ubogą dostępność modeli w czasach mojego dzieciństwa i młodości. Widok (i świadomość posiadania) niesklejonych modeli w pięknych kolorowych pudełkach na półce tworzyły bardzo przyjemną stymulację psychiczną tworząc obietnicę wielkiej przyjemności na wyciągnięcie ręki. Wtedy zaspokajałem ją sklejaniem i malowaniem zbyt szybkim, by zasługiwało na dobrą ocenę. Dziś, zwłaszcza pod wpływem netu i możliwości oglądania cudzych prac, mam pewne opory przed kończeniem modelu. Perfekcjonizm, obficie podlany sosem niskiej samooceny, zabił przyjemność. Do tego duetu zabójców dołączył trzeci - obciążenie psychiki pracą, która rozpościera się nad wszystkim jak złowroga chmura, swą ołowianą barwą sięgająca po horyzont. Czuję się, jakby mi pozabierano przyjemności, zostawiając jakieś groteskowo zdeformowane namiastki - pobudza mnie kupowanie modeli, a nie ich budowanie i wykańczanie; innymi słowy środek zabił cel i zajął jego miejsce, rechocząc szyderczo. To też składa się na jakieś takie ogólne poczucie końca.
ja tak mam z ksiazkami i kosmetykami , wchodze do ksiegarni lub odo Sephory ( i tu i tam mam karte stalego klienta) i przepadlem ... milego swietowania !!!!
OdpowiedzUsuńZ kosmetykami to gorzej - przeterminować się mogą. A najstarsze modele u mnie już z kilkanaście lat leżą.
Usuńnie zdaza sie przetrminowac bo wcieram w morde :)
UsuńKtóra tak traktowana zapewne zamienia się w nadobne liczko. :-)
UsuńTeż mam wrażenie, że czas leci. I zupełnie nie wiem, kiedy, gdzie i jak. :/
OdpowiedzUsuńTo proste: teraz, do końca i szybkojakskurwysyn! :-)
UsuńPozdrawiam, czy coś...
OdpowiedzUsuń[machu, machu] Miło że wpadłeś. :-)
Usuńjeszcze pamiętasz...
UsuńAno, pamiętam. :-)
Usuń