Wolny dzień. Dziwne uczucie - przez to, że jutro trzeba znów iść do pracy mój organizm nie bardzo wie jak go traktować. Weekendowa przerwa daje "wolne jutro, a nawet pojutrze" (z perspektywy piątkowego popołudnia), a tu takie trochę "niewiadomoco". Emusiowe szkoły sobie porobiły wolne tak, że robotę wznawiają dopiero w poniedziałek; a doniesienia koleżanek wskazują, że nie są to jedyne szkoły w mieście, które sobie tak pofolgowały. Tylko nasza tratwa "Meduzy" jest taka gorliwa, że wolne sobie robimy tak rzadko jak to tylko możliwe, albo i rzadziej. Zwłaszcza za obecnego mostka kapitańskiego - nie mogę (i nie tylko ja) wyzbyć się wrażenia, że w melodii komunikacji z nami co i rusz przewijają się jakieś takie nieładne nuty. Koleżanki wczoraj syczały po kątach, że dyro wolnego nam żadnego nie zarządził, ale sam się zmył na urlop. Cóż, co wolno wojewodzie, to nie tobie...
Skończyłem czytać "Snobów" Juliana Fellowesa - lekka i błaha lektura, w gruncie rzeczy plotkarska z ducha. Po Sandersonowej trylogii postapo "Mściciele" przyjemnie było przeczytać coś mniej gęstego i dołującego. Lektury nie historyczne mi się właśnie skończyły - trzeba będzie troszkę popościć beletrystycznie.
moja szkoła jutro ma jeszcze wolne, w piątek wracamy do pracy i tak sobie myślę, że dla mnie to ok, bo z piątkiem to by było już za dużo wolnego ;)
OdpowiedzUsuńMyślę, że jakoś bym sobie poradził z takim nadmiarem. ;-)
UsuńA poza tym, to proszę! kolejny dowód na egzotykę naszej tratwy. :-((
a u ìnas nie ma wolnego ,tylko 1 listopada i amen , ja itak ma dobrze ze nie ucze w Soboty ale sa szkoly ktore maja zajecia w soboty do poludnia ...
OdpowiedzUsuńA w tych "sobotnich" szkołach tydzień pracy jest 5- czy 6-dniowy?
Usuń