Zamiast leżeć i kurować się, odgruzowując choć trochę rumowisko jakim po pół roku pracy jest moja psychika, latam po lekarzach i badaniach w śniegu, deszczu i wietrze. Sama radość. W poczekalniach wysiaduję zaś refleksje. Na przykład, że podejście psychiatrów - nie ma zdrowych, są tylko jeszcze nie zdiagnozowani - rozszerza się na inne specjalności. Póki nie pójdziesz do lekarza nawet nie pomyślisz ileż strasznych chorób może cię drążyć, a ich wykrycie wymaga niezwłocznego robienia badań wszelakich. Albo jak niektórzy lekarze mają niewielką orientację, jak wygląda ich przychodnia od strony pacjenta, na przykład - na kiedy są wolne terminy do nich, albo szansa dostania się do nich w pilnej sprawie.
Brzmię pewnie jak skrajny niewdzięcznik... Tylko co począć, kiedy od pójścia do lekarza czuję się dużo gorzej (psychicznie), a żeby nie było - żadnych nowych schorzeń u mnie nie wykryto? Jestem zmęczony życiem.
A inni w tym czasie biegają pomiędzy półkami... Może lepiej pójść na dobrą gorącą czekoladę? I samemu zafundować sobie terapię, ale nieco słodką? :)
OdpowiedzUsuńSęk w tym, że uruchomiłem już lawinę i jeden doktór natychmiast nakazuje iść do następnego i badania zleca. Osaczyli. ;-)
UsuńGorąca czekolada może pomaga, ale na krótko. U mnie już nawet odrobina słodkości nie poprawia samopoczucia. :D
UsuńGorąca czekolada to na lajtowe przypadki, a nie na takie fiksum dyrdum jak ja.
UsuńZ wiekiem się rozpadamy. Cóż, wczesne zdiagnozowanie może zapobiec nagłemu, dalszemu pogorszeniu, bo coś tam zeżremu, coś zrobimy i będzie lepiej. Wszak nie chcemy się męczyć, bo to chyb ostatnie czego byśmy chcieli.
OdpowiedzUsuńAh, gdybyż tak rozpaść się za jednym zamachem, a nie osypywać przez lata po trochu! :-(
UsuńNo kto by tak nie chciał. Niestety przyroda nas trochę inaczej zaprogramowała.
UsuńJedna z wielu niedoróbek!
UsuńI święta. Do środy wolne.
OdpowiedzUsuńPrzemkną niepostrzeżenie. :-(
Usuń