Już siódma minęła, a tu robota jak leżała, tak leży. Odrobina, zda się, tylko zrobiona. Sprawdzam ćwiczenia i fizycznie niedobrze mi się od nich robi. Trzeba by przygotować sprawdziany na poprawę i nowe lekcje, ale nie ma o tym mowy. Czuję się jakbym dziś poruszał się w nieco nierzeczywistym życiu. Musiałem położyć się na krótką drzemkę, mimo świadomości czym to grozi - gwarantowanym problemem z zaśnięciem w nocy; a jutro muszę wstać o piątej... Niemniej czułem, że dłużej nie usiedzę.
W czwartek telefon - Emuś z krótkim komunikatem co u niego, jak świetnie i w ogóle. Bez konkretnego zapotrzebowania.
- Odwiedzisz mnie?
- Chyba nie bardzo - mam trochę latania i roboty do ogarnięcia.
- Oj, coś słyszę, że z tobą nie za dobrze. To ja muszę wpaść cię odwiedzić! Przyjadę w piątek, albo w sobotę popołudniu. Tak, koniecznie! Muszę wpaść do ciebie pocieszyć cię! To ja będę w piątek, albo w sobotę. To pa!
I tyle Emusia było. Normalka.
O piątej mówisz... a mi ciężko ostatnio było o 5.45 wstać i narzekałem.
OdpowiedzUsuńI słusznie czyniłeś - to nieludzka pora, przynajmniej w taką aurę!
UsuńMinął prawie tydzień, odwiedził Cię Emuś, czy tylko na jego gadaniu się skończyło?
OdpowiedzUsuńMiałem niejasne przeczucie, że chyba zbyt dwuznacznie zakończyłem posta. :-)
UsuńNaturalne, że się nie pojawił. Należy do rosnącego w liczebność plemienia, które głęboko wierzy, że jeśli coś się głośno powie, albo z przekonaniem wyobrazi, to to już się stało w rzeczywistości. Skoro powiedział że mnie pocieszy odwiedzinami, to znaczy że faktycznie odwiedził i pocieszył, i z krzepiącym poczuciem spełnienia dobrego uczynku może zająć się swoimi sprawami.
Szczerze? Nie rozumiem takich ludzi. :D Chyba tak gadają, żeby uspokoić własne sumienie, trochę ciepłych słów przez telefon i dla nich po problemie. Taka moda, jak trafnie zauważyłeś, rozmnaża się w dosyć zastraszającym tempie, niestety.
Usuń