Przeczytawszy poprzednią notatkę zasępiłem się - zabrzmiała groźnie. Wpojone poczucie obowiązku kazało dokonać starannego rachunku sumienia, to znaczy chciałem powiedzieć - spożycia. Łiskacz, koniak, porto i coś podobnego. Wychodzi na to, że w tym roku skonsumowałem już czwartą butelkę, jeśli pominąć cydry w upały. Gdyby chodziło o rok szkolny, to byłoby to raczej nieco niepokojące tempo, ale to zliczenie z roku kalendarzowego, więc chyba nie piję jeszcze zbyt ostro? :-))
Za to obserwacje M. wskazują, że niektóre osoby z pokładu naszej tratwy nie żałują sobie. Nie pochwalam i nie popieram, ale nie dziwię się - atmosfera u nas zrobiła się fatalna.
Policzmy tak mniej więcej. 4 butelki w roku kalendarzowym to 1-na/2 m-ce. Faktycznie podpadasz już pod alko*izm. Poszukałbym u wujka G. jakiejś grupy AA, albo innego wsparcia.
OdpowiedzUsuń:-))
Usuń