Czwarty telefon z wylewającym się lamentem. Koniec świata. Emuś wychowawstwo dostał. Styl przydzielenia, co tu kryć, budzi niesmak - "Nie ma pan." "Nie będzie pan miał, spokojnie."... "A wiesz, że dała ci wychowawstwo?" Niestety, żeby w Polsce wygrać konkurs na dyrektora szkoły nie trzeba wykazywać się ani klasą ani kulturą.
Zanim to wychowawcze szczęście na Emusia spłynęło, to kiedy szukał sobie szkół, miałem wrażenie, że chciwość mu rozum odbiera. Zafascynowany wyższą płacą po awansie na mianowanego nie widział nic niebezpiecznego we wzięciu 30, czy nawet 33 godzin. Z wypiekami na twarzy przeliczał już deszcz mamony, który miał na niego spadać. Być może językowcom łatwiej, bo mają mniejsze grupy (kilkunastu, a nie ponad 30 uczniów jak ja), ale i tak to potężne obciążenie przy w miarę uczciwej pracy. Emuś problemu nie widział - da radę!
No a teraz jęczy, kiedy dotarło do niego ile w sumie ma roboty - nowy przedmiot i wychowawstwo, którego nigdy nie miał (nawet jako II wychowawca). A tych jęków ja wysłuchuję...
Wiem, że ogarnięcie wychowawstwa jest z początku trudne - kupa nowych rzeczy, których zwykły nauczyciel nawet się nie domyśla. Próbowałem więc delikatnie mu zasugerować mu parę pilnych kwestii startowych. W odpowiedzi wydarł się na mnie, że on nie będzie się taką biurokracją wygłupiał, że co ja mu tu proponuję, że on to zrobi tak i tak, że on... Wysłuchałem w milczeniu tej połajanki i pożegnałem się.
Na tęczowym forum odezwał się na priwa młodzian z dość standardowym zagajeniem. Kilka razy korespondowaliśmy już na forumowej poczcie, więc można powiedzieć - stary forumowy znajomy. Mam wrażenie, że niektórzy oczekują odpowiedzi w stylu "wielkie łał, że napisałeś". Widać moja odpowiedź została uznana za nie dość entuzjastyczną, żeby warto było na nią odpowiadać; kolejny raz zresztą. Wiem, że to właściwie standard dzisiaj - oczekiwanie Bóg wie czego w odpowiedzi na swoją nie nazbyt wysiloną - delikatnie rzecz ujmując - wiadomość.
nie pamiętam już jak to jest nie mieć wychowawstwa... mnie już nawet nikt nie pyta, czy chcę, czy nie chcę, zawsze mam... a ja tego nie znoszę - masa papierów, masa rzeczy na już i do tego te godziny wychowawcze i wycieczki, bleh...
OdpowiedzUsuńDla mnie lekcje wychowawcze są najgorsze. :-(
Usuń33 godziny? A to przepisy nie określały kiedyś, że można mieć co najwyżej 27?
OdpowiedzUsuńNadal określają, ale... w jednej szkole. A sumując z kilku to możesz mieć i ho-ho! :-)
UsuńNiektórzy ludzie to za niewiele większą kasę są w stanie się nieźle podłożyć i tak było, i będzie. Też jak pracowałem, to za (w 2009) 90zł kolega wziął 1/3 więcej roboty, jak miał dotychczas.
OdpowiedzUsuńNo, Emuś, to za dużo więcej niż 90 zł się objuczył. :-)))
UsuńNie ulega jednak wątpliwości, że robota wychowawcy nie jest adekwatnie opłacona dodatkiem w kwocie stoparędziesiąt zł na rękę.
150 toz to kupa kasy .... ja tez nie mam wychowawstwa co sobie bardzo cenie . pozdrawiam
OdpowiedzUsuńU mnie to jest 110 zł. A i tak to dużo - jak na polskie warunki. Czytałem parę lat temu, jak w niektórych gminach dodatek za wychowawstwo wynosił 5 zł.!
Usuń