Muszę przyznać, że jestem trochę zaskoczony, jak chętnie oglądam filmy i seriale na Netflixie. Kiedy nie miałem ani jego, ani telewizji, wyżej wymienione oglądałem kiedy kupiłem płytę i na vodzie. Czyli rzadko, bardzo rzadko. Nabrałem przekonania, że chyba upodobanie do oglądania filmów mi jakoś wygasło. Dawno, dawno temu, w latach 90-tych, oglądałem bardzo dużo, dzięki kombinacji dwóch czynników - dużej ilości czasu (kiedy nie miałem stałej pracy) i wypożyczalni wideokaset obok mojej chałupy. Potem, kiedy praca zrobiła się stara i coraz bardziej absorbująca, oglądałem coraz mniej, aż bez najmniejszego żalu w ogóle pozbyłem się telewizora. Od czasu do czasu kupowałem sobie jakiś film na płycie, ale tutaj hamulcem była cena i pewna wątpliwość - warto, czy nie warto wybulić te parędziesiąt złociszy na, generalnie, jednorazową przyjemność.
A teraz sobie siedzę i z przyjemnością oglądam kolejne odcinki i filmy i aż się sam sobie trochę ze zdziwieniem przyglądam.
Wczoraj obejrzałem całkiem niezły film "Charlie" (oryg.The Perks of Being a Wallflower) z Loganem Lermanem, Emmą Watson i Ezrą Millerem (fajna rola geja) - opowieść o radzeniu sobie z trudami okresu dorastania, z traumami z dzieciństwa, o znaczeniu dostrzeżenia drugiego człowieka i wyciągnięcia doń przyjaznej dłoni.
Zupełnie innym był "Expelled" z niejakim Cameronem Dallasem. Dzięki niemu odkryłem terminy "osobowość internetowa" i "social media sensation". Cóż, nie miałbym nic przeciwko temu, żeby ich nie odkrywać. Film szybko przywodzi na myśl "Wolny dzień Ferrisa Buellera" z uwagi na szereg podobieństw, lecz wrażenia wzbudził we mnie zupełnie odmienne.
Dla zrzędliwego staruszka byłaby to wyborna okazja do wygłoszenia tyrady, jak to te dwa filmy obrazują przemiany i upadek dzisiejszej młodzieży, lecz bez przesady - "WdFB" słusznie zyskał status filmowego symbolu pokolenia lat 80., lecz "Expelled" mam nadzieję zostanie zapomniany i trafi do darmowej oferty serwisów vod.
Ferris Bueller był uroczym gagatkiem, którego można było uznać za dobrego w istocie człowieka, zaś Felix (wątpię czy to przypadkowe podobieństwo imion) jest antypatycznym cwaniakiem ze sztampowo ładną twarzą, za którą kryje się odpychający charakter. Podobieństwo filmów w formie, lecz zasadnicza różnica w przekazie (prawicowiec by napisał pewnie: w wartościach). Muszę jednak wyznać, że mam nieodparte wrażenie - patrząc na swoich uczniów, że Felix jest im znacznie bliższy niż Ferris.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz