Jak wyszedłem o ósmej tak wróciłem w pół do siódmej. Najpierw poprawki, a potem przerzynanie tępą piłą, czyli rada organizacyjna. Rozwlekłe ględzenie o rzeczach, których większość w zupełności wystarczyłoby wywiesić na tablicy z poleceniem zapoznania się. Prawie 4 godziny bez najmniejszej przerwy. Mnożenie bytów w postaci zespołów maści wszelakiej i koordynatorów. Niektórzy podłapali po 4-5 funkcji; mnie się względnie upiekło bo na razie tylko 3, ale już wiadomo że dojdą kolejne zadania. Parafrazując staropolskie powiedzenie: Belfer bez funkcji i zadań dodatkowych, jest jak pies bez ogona.
W głowie szum, w plecach ból. A to przecież dopiero początek. Lecz już mamy cudeńka takie, że człowiek słucha i nie wie czy parsknąć śmiechem, czy drzwiami trzasnąć, czy od durni nawymyślać.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz