Zacząłem czytać "Ale z naszymi umarłymi" Jacka Dehnela - początek znośny, ciekawe jak dalej. Do tej pory tego autora czytałem tylko jedno opowiadanie zamieszczone w empikowym zbiorku (takim samym jak ten, który właśnie dostał Hebius).
Pojechałem po info z disco-tubowania. Wygląda na to, że jest bardzo dobrze, lepiej niż się można było spodziewać. Pourvu que cela dure!
Wypadało uczcić to zamówieniem paru książek, bo dziś ostatni dzień promocji w Bonito, a nie wiadomo, kiedy następna będzie.
Pobicie dziennikarza we Wrocławiu, umorzenie śledztwa w sprawie neonazistowskiego festiwalu "z powodu niewykrycia sprawcy" - przygnębiające w którym kierunku to społeczeństwo idzie. Mieliśmy "państwo teoretyczne" - a jak to "pisowskie" nazwać? Wrogie nam środowiska żydowskie powinny być zachwycone, jak pięknie takimi działaniami uwiarygadniamy ich zarzuty o naszą współodpowiedzialność za Holocaust.
To opowiadanie jest takie sobie. Z dotychczas przeczytanych książek Dehnela chyba najbardziej podobała mi się "Matka Makryna" (ale tutaj mogło rzutować odrobinę, że nastolatkiem będąc przeczytałem z upodobaniem Słowackiego "Rozmowę z matką Makryną Mieczysławską bazylianką w Paryżu") i zbiór felietonów "Młodszy księgowy".
OdpowiedzUsuńO "matce Makrynie" to czytałem tylko jakiś artykuł w "Dużym Formacie", albo autorstwa Dehnela, albo z jego wypowiedziami. Ogólnie jakoś w zupełności zaspokoił moją potrzebę wiedzy na temat tej oszustki i tłumu łatwowiernych głupców i nie miałem najmniejszego zamiaru sięgania po cokolwiek jeszcze na ten temat. :-)
Usuń