Samotny w mej małej celi,

samotny jak ona sama,

samotny idę do świata,

samotny stamtąd powrócę.

niedziela, 27 stycznia 2019

918.Studniówka

Studniówka  za mną. Ogromny komfort, kiedy idzie się na nią jako zwykły belfer, a nie funkcyjny wachman z tytułu wychowawstwa. Ogromny, bo można wyjść z niej kiedy ma się ochotę, zamiast siedzieć kołkiem do bladego świtu, nie mając co z sobą zrobić. 

Studniówka i związane z nią kwestie są próbką reprezentatywną bałaganu, głupoty i cwaniactwa panującego w oświacie. Status prawny imprezy i wychowawców na niej jest niedookreślony. Z jednej strony jest to impreza organizowana na obcym komercyjnym gruncie, z personelem kompletnie od szkoły niezależnym, z udziałem formalnoprawnie dorosłych osób (uczniowie) i osób całkowicie obcych szkole (osoby towarzyszące). Możliwości interwencji personelu szkoły na tym obcym terenie są mocno ograniczone prawnie i faktycznie; ograniczone tym bardziej, że formalnym organizatorem  jest organ szkoły - Rada Rodziców, ale w praktyce głos decydujący ma tzw. komitet studniówkowy zawłaszczany często przez parę najbardziej nakręconych mam, forsujących swoje wizje bez oglądania się na resztę - zwłaszcza na rodziców z klas młodszych, którzy zwykle sami się wycofują uznając że to nie ich sprawa. Całość kontaktów z firmą organizującą imprezę praktycznie monopolizuje wspomniany komitet studniówkowy.

Z drugiej zaś strony - za wszystko ma odpowiadać dyrektor i wychowawcy, bo biurokraci oświatowi muszą mieć kogoś do ścignięcia, żeby samemu się wykazać. Powszechna tendencja do upupiania młodych ludzi nakazuje rozciąganie nad nimi opieki gdzie się da i jak się da, co w praktyce przejawia się cudami w rodzaju: nauczyciel na wycieczce sprawuje nieprzerwaną opiekę nad uczniami, a nauczyciele (a w praktyce) wychowawcy muszą być obecni przez cały czas studniówki, bo jak się coś zdarzy to... 

Naturalnie owi biurokraci wywijają się jak diabeł od święconej wody od odpowiedzi na pytania w rodzaju: jak pogodzić 24-godzinną opiekę na wycieczce z normami pracy i wypoczynku pracownika? Jaki formalny status ma siedzenie na studniówce do czwartej czy piątej nad ranem? Czy jesteśmy wtedy w pracy? Na jakiej formalnej podstawie? Czy prowadzimy wtedy zajęcia opiekuńczo-wychowawcze? Co z dokumentowaniem przebiegu zajęć? Co z kontrolą frekwencji - jak mamy odpowiadać za kogoś, kiedy nie wiemy czy jest, gdzie jest, czy może  wyszedł już z imprezy? Niby mamy robić za szacownych gości, a nieoficjalnie zwyczajnie pracować? Jak upilnować tłum w rozległym obiekcie o nieznanej nam topografii, zwłaszcza na stykach z obcym nam kompletnie personelem miejscowym (który na przykład sobie dorabia sprzedażą flaszek gorzały). Do tego wśród  tłumu osób towarzyszących, przed którymi warto by naszym dzieciakom nie narobić obciachu. I przede wszystkim - czy to w ogóle będzie jeszcze zabawa i bal, czy ociekające zakłamaniem upupienie?

A nasza studniówka przebiegła zadziwiająco miło i szybko, jedzenie doskonałe, a jak na studniówkowe standardy to re-we-la-cyj-ne, miejsce nieodległe, wnętrza kameralne i przytulne, choć przestronne, dzieciaki wyglądały na zadowolone i dobrze się bawiące. Mam nadzieję, że po moim wyjściu nie było żadnej obsuwy, i na podstawie tego co widziałem rzekłbym, że to była chyba najlepsza studniówka na jakiej byłem. Co nie znaczy, że nie było niczego istotnego do skrytykowania - w końcu jest się tym belfrem!😎

12 komentarzy:

  1. Fajnie, że miło spędziłeś czas. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "Miło" nie jest odpowiednim słowem. "Znośnie" jest o wiele bardziej na miejscu, zważywszy, że poprzednie studniówki oscylowały między "koszmar" a "męcząca uciążliwość".

      Usuń
    2. Podczas pisania komentarza, skorzystałem z ostatniego fragmentu Twojej notatki. W takim razie poprawiam: dobrze, że znośnie wypadła studniówka. :)

      Usuń
    3. Przepraszam, dopiero teraz zauważyłem, że dwuznacznie napisałem.

      Usuń
    4. Spoko, nie ma problemu. :) Dobrze, że ogólnie wrażenia miałeś lepsze niż przy poprzednich studniówkach.

      Usuń
  2. Jaka to gówniana praca, to bycie nauczycielem. Nie kusi cię przekwalifikowanie i robota na kasie w Biedronce?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jad ci trochę zwietrzał.

      Usuń
    2. Ale to nie miało być jadowite :D
      (ja jestem z założenia miły i sympatyczny w obejściu)

      Usuń
  3. Dobrze że niedaleko, zawsze można się szybko zmyć i wrócić :) Tym bardziej że nie wychowawstwo tym razem.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Otóż to! Zwłaszcza kiedy pamiętam taką, która była trzynaście (w linii powietrznej) kilometrów od mojej chałupy, już za granicą miasta i żadnego transportu publicznego w pobliżu.

      Usuń
  4. Jestem z innej epoki. Moja studniówka była na sali gimnastycznej i do głowy by nikomu nie przyszło, że może być inaczej. Jedzenie było dobre, bo domowe, pamięta, że jakieś matki walczyły z kurczakami o bigosem. Napoje wyskokowe choć w umiarkowanej ilości, były obecne, gdyż butelczyny skrzętnie ukrywaliśmy w ciemnych kątach już na kilka dni przed zabawą. Na dodatek mój ogólniak był na tyle postępowy, że nauczciele nie zabraniali nam całowania swoich patrnerek/partnerów. To były czasy... .

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Studniówka w szkole była o wiele przejrzyściej od strony prawnej zorganizowana. No, ale dziś ma być na bogato-balowo-laswegańsko. Zdarzają się jeszcze, choć rzadko, szkoły, które robią ją u siebie, ale nasze mamusie traktowały mnie jak zadżumionego pomyleńca, kiedy sugerowałem takie rozwiązanie.

      Usuń