Pyk, myk, wiuuu! Mijają sobie. Dni. Życie. Sens. A nie, pardon! ten to już dawno temu, sukinsyn, się ulotnił.
Pusto wszędzie, głucho wszędzie,
Wiesz już, że chujowo będzie.
Rachunek sumienia (który-ż to już?!), czy nie popełniłem błędu (pochopności, popierdolenia, za wysokich wymagań itp.) w redukowaniu i wygaszaniu znajomości. Może nie warto było? No, popatrz, przecież z niczym (nikim) zostałeś! Istotnie, ale nadal jak liczę, to bilans wychodził ujemny; i dlatego nie warto było to ciągnąć.
Przenosiny defilady na Wisłostradę to durny pomysł - kiedy odbywała się w Ujazdowskich, to mogłem sobie z balkonu oglądać przelatujące latadła. Jak na złość, kiedy sprawiłem sobie fotosprzęt, którym mógłbym je w spokoju ładnie obfocić, to te ciemniaki przeniosły imprezę poza zasięg. Skoro zaś już o tym mowa, to spieszona husaria na paradzie to perełka, wprost kwintesencja tej dętej propagandówy dla naiwnych.
Pojechałem do marketu kupić płyty na szafkę dla Schwester. Sezon budowlany tak się rozkręcił, że parę już razy odszedłem z kwitkiem (panie, nie ma! w przyszłym tygodniu pan przyjdź!). Cóż, syn z samochodem, ale to ja musiałem na małym wózeczku płyty przywieźć z zadupia; przeklinając po raz kolejny debili, którzy wykładają chodniki kostką granitową. Uchwyty do szafek - ja muszę zamontować, bo on tego nie zrobi! A mówimy o sklejaczu i malowaczu modeli (o przeciętnym skillu), a nie jakiejś totalnej łamadze z dwiema lewymi rękami... Dlatego też dziś pojechałem dopasować i zamontować półkę, potem zaś doradzać (Boże, ratuj!!) w zakupach różnych techniczno-wnętrzarskich.
A po powrocie dopadła mnie atrakcja - napad paniki taki, jakiego nie miałem już od ładnych paru miesięcy. All inclusive, w rankingu tegorocznym, myślę, drugie miejsce pewne. Standardowe techniki łagodzenia nie podziałały i było... no, niemiło (tzn. paskudnie). Stąd też ta pora pisania - próba zaśnięcia nie udała się i teraz robię za nocnego marka. Szczególnie irytujące jest to, że nie bardzo wiem z czego ten atak mi się wziął. Albo tak bardzo bronię się przed przyjęciem do wiadomości, że tak - wydaje mi się - błahe czynniki mogą takie ihahaaaa! zrobić z moją gównianą psychiką.
trauma przed rozpoczeciem roku szkolnego ci sie odzywa .
OdpowiedzUsuńMyślałem nad tym, jako dość oczywistej przyczynie, ale mam watpliwości.
UsuńŁosz do cyca! Dopiero co spłodziłem notkę, w ktęrej m.in. o problemach 979, a tu kolejne problemy, choć te wyrażane czcionką i z daleka. Jedyne spójne w tym, to również mało przespana noc, ale to za sprawą a'la imprezki na stacji macierzystej, którą miałem opisać, ale w końcu brakło czasu.
OdpowiedzUsuńDoradzanie w zakupach technicznych, bierze się często z braku u tych, którzy takiej porady potrzebują, związku przyczynowo-skutkowego. Oni nie są w stanie wyobrazić sobie działania tego po złożeniu z zawiasami opcji A, opcji B i C. W związku z tym muszą mieć poradę odnośnie. Po za tym, może ten związek działa, ale idą na łatwiznę. Po co uruchamiać zwoje mózgowe i doprowadzić do ewentualnego zwarcia w obwodach, skoro ktoś nam podpowie i w razie czego, będzie na kogo zwalić, że to wyszło takie zwalone.
Życząc miłego dnia, zabieramy się za działania. Narka.
Trafna diagnoza problemów z doradztwem.
Usuń1. Kiedy mówię "Weź to." słyszę "A dlaczego to, a nie tamto? Po co mi takie wielkie/małe/wysokie/niskie/kanciaste/owalne/różowe/zielone itd.?!".
2. Zaczynam więc tłumaczyć związki przyczynowo-skutkowe uzasadniające moją poradę, to słyszę "Ale po co ty mi to wszystko mówisz?! Ja nie mam do tego głowy! Ty mi powiedz które wybrać!".
3. No to wracam do punktu 1. i mówię "Weź to."
4. Zgadliście co wtedy pada... "A siamto nie będzie lepsze?" Względnie: "ale tamto mi się bardziej podoba!".
Kurwicy można dostać.
979 nauczył mnie, choć było trudno, asertywności. Z niej wynika odpowiedź na takie zapytania - też nie wiem. W Twoim przypadku mówisz:
Usuń- jestem nauczycielem, nie budowlańcem - nie wiem,
i sprawa załatwiona.
O wiele za późno - wyrobiłem już sobie markę najzdolniejszego rękodzielniczo członka rodziny. :-(
Usuńto z Ciebie dobry brat, mój obiecał mi w czymś pomóc ponad pół roku temu i coś czuję, że chyba nie mam co na to liczyć...
OdpowiedzUsuńBo się po amatorsku do tego zabierasz. Bierz przykład z zawodowca - Schwester jak coś potrzebuje to wydzwania co 2-3 dni do skutku. ;-)
Usuńmuszę zatem od niej pobrać kilka lekcji ;)
UsuńIstotne jest nastawienie - traktowanie zadania jako czegoś już realnego i załatwionego, i skupienie się wyłącznie na technicznym drobiazgu ustalenia terminu. Ważna jest też odpowiedna modulacja głosu ("To kiedy przyjdziesz i mi zrobisz cośtamcośtam?").
UsuńNie, nie przyjdę, mam duży ruch na stacji (mięśniaków), jest to obecnie nierealne.
UsuńTy możesz tak powiedzieć.
Usuńpójść z babą na zakupy to jest samobójstwo rozłożone w czasie. Generalnie nie ważne z jaką babą po prostu lepiej babę puścić z inną babą.
OdpowiedzUsuńAtaki paniki mówisz ... nie zdiagnozowałam ale zdaje się, że coś podobnego też miałam 2 razy dawno temu. Ale jak wypindoliłam przyczynę to i skutki minęły :D
U nas w rodzinie poszło na krzyż: ja i mama mamy podobną dynamikę na zakupach, a Schwester poszła w ojca. Kiedy my jesteśmy przy kasie, oni ledwie koszyk wzięli. ;-)
Usuńto może powinna z ojcem na zakupy chodzić :D
UsuńTylko z tego powodu, z wielu inych - nie.
Usuń