Przed epidemią planowałem zrobić małe nie wiadomo co na kółkach pod blatem kuchennym, dla chowania z blatu pudełek z farbami. Epidemia przerwała projekt i zakupy materiałów, lecz skoro rząd nasz złotousty ogłosił, że wygraliśmy, to poszedłem raz i drugi do Lerłasa w Arkadii i dokupiłem resztę potrzebnych materiałów, uprzednio finalizując projekt. No i wczoraj jak siadłem tak zrobiłem. Nic wielkiego, ale trzeba było pogodzić ograniczenia: rzeczy składowanych, przestrzeni i elementów systemu. Akuratnie wyszło. Pierwszy mebelek po kilkuletniej przerwie. Pewnie trzeba by jakąś fotkę dołączyć, a nie tak - jak przed wojną na suchym gadaniu notkę wrzucać... ale jakoś mam kiepski nastrój i nie chce mi się sprzętu wyciągać i w ogóle... Jakoś gównianie tak w ogóle.
Depresja starcza. Też z tym walczę :D
OdpowiedzUsuńPewnie z podobnym powodzeniem... :-/
UsuńAle przynajmniej niezbyt się tym przejmuję :)
UsuńSamą nią też się niezbyt przejmuję. Mam tyle innych rzeczy do przejmowania się. ;-)
UsuńAle, że co? Że szafkę zrobiłeś i odlot? Nosz qrwa, to teraz poszedł 172, mało tego tak w niego napierdalałem i nic, i rano chce wbić. No i co z tą szafką? Jakieś doznania na dłużej? Będziesz miał orgazm za 2 lata z powodu szafki?
OdpowiedzUsuńChyba jednak działamy na innych częstotliwościach.
Zadziwiające jakie emocje i wnioski potrafi obudzić zwykła notka o prostym mebelku. ;-D
UsuńRozbawił mnie ten tryb niepewności "chyba jednak" - różnica częstotliwości wydaje mi się oczywistością od dawien dawna. :-D
Tu się nie da, ale, jak u mnie, powinien być te wpis na czerwono.
UsuńFotka, fotka!!!
OdpowiedzUsuńOkrutnica-popędzaczka.
UsuńDobra rzecz, przydatna.
OdpowiedzUsuńDziękuję, też tak sądzę.
Usuń