Wygląda na to, że wreszcie zakończyłem pracę i mogę odpocząć. Organizm jeszcze w to nie wierzy i moduł przypomnień "Co trzeba zrobić/ co się może schrzanić z tego co już zrobiłem?" działa po staremu. Pewnie dlatego właśnie rozbolała mnie spięta szyja.
Zmarzłem jak pies w tym tygodniu idąc do pracy, a i w niej - z uwagi na konieczność antywirusowego wietrzenia sali, byłem poniżej komfortu termicznego. Troszkę się zaniepokoiłem, kiedy następnego dnia wstałem z objawami początków infekcji, ale chyba udało się ją odepchnąć; chwilowo. Dobry uczynek zrobiłem idąc do pracy po odbębnieniu swojej porcji dyżurów na rekrutacji, żeby wprowadzić następną zmianę w obowiązki.
Przeczytałem drugi tom gwiezdnego cyklu Brandona Sandersona pt. "Wśród gwiazd". Nowe książki Sandersona biorę już w ciemno - odpowiada mi jego proza. O ileż lżejsza i przyjemniejsza od rozwlekłego ględzenia Robin Hobb, której kolejną książkę jednak nabyłem - pierwszy tom trylogii o Złotoskórym.
Też bym sięgnął po tego Sandersona. Tylko trochę mnie odstrasza, że on tak dużo pisze.
OdpowiedzUsuńAle to się szybko czyta. I to dobrze, że dużo pisze, bo jak Ci się spodoba, to nie będzie Ci smutno, ze chciałbyś jego coś jeszcze przeczytać, a nie masz co.
Usuń