Hej, ho! Hej, ho!
Strajkować by się szło!
Drugi mój strajk w życiu.
Dla klimatu 😉 "Bandiera rossa" z You Tube'a - ma pewien poryw ta melodia.
NSZZ "Solidarność" - banda łamistrajków.
No, ciekawe, jak to się wszystko potoczy, lecz rzeczywistej poprawy sytuacji w oświacie nie spodziewam się ani trochę.
O strajku nauczycieli jak zwykle zawiadomiła mnie ulica. Dopiero co się przebudziłem, a tu dźwięki rozkrzyczanej dzieciarni chodzącej z plecakami - znak - jest strajk. No wreszcie, choć zostaliście ostatni. Reszta już nabrała, to Wam będzie ciężko tym bardziej, że rząd rozdaje nasze własne pieniądze w obietnicach, to gdzie jeszcze Wy mielibyście się załapać?
OdpowiedzUsuńW pewnym sensie jesteście ofiarami własnych działań, bowiem znaczna część społeczeństwa, która jednak ukończyła jakieś szkoły, nadal myśli, że nauczyciel pracuje tylko 18h i tyle, i nic więcej! Jak to się dzieje, że oni kończą szkoły i tego nie wiedzą. Gdzieś tu jest błąd.
Skąd pielęgniarka po szkołach! pisze takie bzdury:
"Wiola - 06.04 (07:49)
Nauczycielom chcąbdać to nam muszą zabrać bo z jednych pieniedzy worka nie dadzą rady podzielić. Ale ty jest mega różnica - nauczyciel sie dalej obija i pracuje w stosunku do personelu meducznego tylko na pół etatu i ma wszystko wolne a my tylko 26 dni urlopu a do tego świątek piątek czy ndz. Więc szanowni Ci na górze zastanówcie się komu za co płacicie"
Rozumiem takiego 834, z którym wczoraj rozmawiałem i on ma takie samo pojęcie, ale jest o dwa szczeble niżej od pielęgniarki, choć umysłowo to chyba podobnie.
Chory indywidualizm i skłonność do magicznego myślenia, które są jedną z najpowszechniejszych naszych cech narodowych prowadzą do tego, że ludziom wydaje się, że sami się wszystkiego nauczyli, a nauczyciele tylko pilnowali, żeby w ławkach siedzieć.
UsuńKiedy uczeń nie umie, to pada pytanie "- A gdzie był nauczyciel?!" Kiedy uczeń odnosi sukces, to biją brawa: "- Jakie zdolne dziecko!" Kiedy Polacy powstawali, to rozum był w opcjach, za dopłatą.
A że byli biedni, to brali standard, bez dopłaty
UsuńRozumiem, że Twoje pomstowanie na wolne niedziele, które wprowadzono dla pracowników handlu, nie jest oznaką zbytniego indywidualizmu praktykowanego kosztem ogółu i solidarności z ogółem?
Usuń;)
To raczej zrobienie dobrze tylko pracownikom handlu tymi niedzielami odbyło się kosztem ogółu - klientów jest znacznie więcej niż rzeczonych handlowców. :-P
UsuńSolidarność tylko z tymi, których jest najwięcej? Intrygująca koncepcja ;)
UsuńNiedzielne zakupy ogółu to obyczaj, którego koszty ponoszą pracownicy handlu.
Zinterpretowałem tylko Twój "ogół" jako większość, jak sądzę uprawnienie. :-P
UsuńPracowałem w handlu i wiem z własnego doświadczenia, że nie są to tylko "koszty", ale i korzyści. W ogóle mam wrażenie, że to dość ryzykowne wkraczać w obszar usług z optymistycznym zamiarem wyplenienia "kosztem kogoś", bo może się okazać, że tak ograniczymy warunki świadczenia jakichś usług, że odbije się to na ich istocie, czyli zaspokajaniu potrzeb społecznych. Tropienie niesprawiedliwości powinno odbywać się z głową, a nie z zapałem, zwłaszcza misyjnym.
Powinienem napisać "kosztem innych", to bardziej oddaje sens, który chciałem przekazać.
UsuńWolne niedziele od zaprzeczania istocie handlu dzieli jednak ocean. Funkcjonują w wielu krajach i handel tam ma się dobrze.
Odezwałem się w ogóle po to, żeby zwrócić uwagę na dość symptomatyczny problem. Chory indywidualizm, o którym wspomniałeś. Zgadzam się z Tobą, że szkodzi w sprawie oświaty. Widzę jednocześnie brak dostrzeżenia potrzeb i zrozumienia dla innych grup. Po to przytoczyłem przykład wolnych niedziel. Te grupy mogłyby ze sobą współpracować, czyli po prostu się nawzajem popierać, ponieważ ich interesy są de facto tożsame. Zamiast tego dominuje postawa typu "leniwi i roszczeniowi nauczyciele, pracują połowę tego co ja, niech się wezmą do roboty", a z drugiej strony "prymitywne społeczeństwo nigdy nas nie doceni". I tak to się kręci.
Tożsamość interesów o której mówisz wydaje mi się zbyt naciągana, by mogła być przyjęta jako czynnik sprawczy poza nielicznymi, idealistycznymi jednostkami. Kiedy przypominam sobie swoją pracę w handlu i obecną, nie jestem w stanie znaleźć żadnego wiarygodnego wspólnego mianownika.
Usuń-wynagrodzenia na dobrym poziomie,
Usuń-eliminacja przymusowych nadgodzin i niepłatnych godzin pracy,
-zbyt duże obłożenie pracą,
-zła organizacja pracy (np. nauczyciele zajmujący się papierologia, dźwiganie ciężarów, które powinny dźwigać stworzone do tego urządzenia w handlu),
-pańszczyźniane stosunki na linii kadra zarządzająca-pracownicy,
-dzieci ludzi pracujących w handlu chodzą do szkół, których jakość jest dla nich istotna, a nauczycielom lepiej by się współpracowało z rodzicami, którzy mają czas zajmować się własnymi dziećmi
Rozumowo rozpatrując miałbyś może rację, lecz są to jednak zbyt odległe/ogólne podobieństwa, by pobudzić do realnych działań.
UsuńA jeśli uwzględnić emocjonalnie patrząc, to szanse widziałbym jako zupełnie marne, gdyż do głosu u wielu mich koleżanek i kolegów zwłaszcza z - no offens! - prowincji, dojdzie poczucie osiągniętego awansu, które kapitalnie wyraził pewien kolega przed laty kilku: "Mnie tak nie można traktować! Ja jestem MAGISTREM!!!". Możemy się oburzać na rzeczywistość, ale potrzeba stratyfikacji jest silnie zakorzeniona.
To wspólnota interesów, najbardziej naturalna w przyrodzie. Działania nią podyktowane na przestrzeni historii można wyliczać dziesiątkami i setkami.
UsuńSkąd u Ciebie takie zdanie na temat "prowincji" (czyli pewnie wszystkiego poza Warszawą)?
Oczywiście z wielkomiejsko-krawaciarskiego szowinizmu! No i wiesz... Warszawa... ta prawdziwa i ta administracyjna to... nie to samo... To co na północ od Żoliborza i południe od Mokotowa to... ekhem, ekhem... Jest tam już elektryczność? ;-))))
UsuńTo był żart, w razie gdyby ktoś już zapłonął świętym oburzeniem. :-)
Prowincja, to mentalność, a nie geografia. To mieszanka umysłowości zaściankowej z drobnomieszczańską i spotykam je także u warszawiaków z urodzenia. Generalnie więc - zdanie takowe mam wypracowane ze styczności życiowych.
Zacna pieśń.
OdpowiedzUsuńCo do efektów: szanse są o tyle większe niż wcześniej, że media liberalne, PiSu nie lubiące, głoszą wszem i wobec jaki to strajk dobry i cel jaki ważny. Za rządów PO te same media mówiłyby, że nauczyciele to nieroby pracujące 2 godziny dziennie, a jak im się nie podoba to #zmieńpracęweźkredyt i #załóżfirmę. Póki co więc, moim zdaniem, lepiej być nie mogło.
"Solidarność" to w ogóle jest osobliwość: jedyny na świecie kapitalistyczny związek zawodowy.
Ciekawym czy łamistrajki zrezygnują z ewentualnych, wywalczonych przez Was, podwyżek.
"Solidarność" to raczej partyjny związek zawodowy - w istocie nic nowego w historii. Klimat jest, pytanie tylko na ile wystarczy determinacji i konsekwencji.
UsuńA Twój pierwszy strajk w jakiej był intencji?
UsuńW marcu 2017 r.
UsuńCytując media: "Powstrzymując się od pracy nauczyciele walczą o gwarancję zatrudnienia, zachowanie dotychczasowej jakości pracy oraz co najmniej 10-proc. podwyżkę. Cel nadrzędny: wstrzymanie reformy edukacji."