Ponieważ nie było trzech koleżanek, załapałem się na odwiedziny absolwenta. Przemiły chłopak, taki w najlepszym tych słów znaczeniu prosty i poczciwy. Jak mnie zobaczył to się rzucił uściskać i aż się popłakał ze wzruszenia. Trzymałem kciuki za jego maturalne i pomaturalne plany i zmartwiłem się kiedy zobaczyłem wyniki, bo były troszkę pod kreską wymagań uczelni na której mu zależało. Szczerze ucieszyłem się dziś, kiedy się okazało, że jednak go przyjęli, uczelnia za Kanałem mu się bardzo podoba, studia mu się bardzo podobają, ma ciężką pracę, haruje, ale sam się utrzymuje i jest dumny i szczęśliwy. Myślę, że zasłużył sobie na to szczęście rzetelnie - dobrym charakterem, wytrwałością i pilnością.
Wracałem z pracy mocno okrężną drogą z uwagi na sprawunki i jakoś tak z wolna radość uchodziła, a smutki otulały.
A jakie to szczęście jak ciężko haruje?
OdpowiedzUsuńDuże, jeśli ma poczucie że jest samodzielny i radzi sobie, a życie toczy mu się w kierunku, który sobie zaplanował. Tym bardziej, jeśli w domu miał wsparcie psychiczne takie nie do końca wspierające. Poza tym praca studencka niekoniecznie jest tą, którą wykonuje się po studiach.
UsuńTo że jest samodzielny to aż takie wyróżnienie? Trzeba być życiowym nieudacznikiem aby nie być samodzielnym. A już w takiej stolicy czy po prostu większym mieście to naprawdę nic takiego Aberku.
UsuńJednak hebiusowe "Aha." będzie tu najlepszym komentarzem.
UsuńProsty, poczciwy to i nic dziwnego, że harować lubi.
OdpowiedzUsuńNie pisałem, że lubi harować.
UsuńCzy harujący człowiek, który nie lubi harówki, byłby szczęśliwy?
Usuń