Samotny w mej małej celi,

samotny jak ona sama,

samotny idę do świata,

samotny stamtąd powrócę.

niedziela, 2 grudnia 2018

898.Sacrum i profanum

Zimno, za zimno. W piątek, na rutynie jadąc, nie zauważyłem spadku temperatury i logicznego jej następstwa w postaci konieczności wyciągnięcia kurtki zimowej, bo jesienna już taka nazbyt letka się stała. No i wymarzłem na przystanku jak jasny skurwysyn. Wczoraj kursowania po mieście i wymarznięcia też trochę było, bo rodzice z rzadka wpadają na pomysł, żeby zadzwonić co im potrzeba przed moim przyjściem, więc dowiaduję się na miejscu, co oznacza że muszę robić dodatkowy obrót (pójść-kupić-zanieść). Naturalnie za to jak ja dzwonię, czy im czegoś  nie potrzeba, to oczywiście NIC!

Do tego ojciec w swoim zwykłym trybie - rodzina gówno wie i gówno się zna (obca wyrocznia - a to zupełnie co innego! plackiem i czcimy! czcimy!). Chce żeby mu podnieść tapczan (górę, nie skrzynię) bo potrzebuje w nim coś tam. Podnoszę. Podniesiony trzeba podeprzeć krzesłem (bo po co sprężyny montować, jeszcze trzeba by pieniądze wydać...). Podpieram, ale trąciwszy dla pewności widzę że krzesło odjeżdża po parkiecie, więc tapczan może runąć na niego kiedy do środka się schyli. Mówię, że trzeba tu coś podłożyć, bo krzesło odjeżdża i spadnie, a słyszę znajomy rechotek: Nic nie będzie! Nic się nie rusza! Mówię, że widzę jak się przesuwa, a on to samo z tą samą bezmyślną beztroską. Nie, to nie demencja, miał to zawsze. Za to największy nawet idiotyzm jaki usłyszał od wyroczni, przedstawiał nam jako prawdę objawioną, niemalże na kamiennych tablicach prosto z nieba przysłaną, rechocząc z naszej bezgranicznej głupoty, nie potrafiącej pojąć jego życiowej mądrości.

Właśnie kończą się kolejne targi książki historycznej. Nie poszedłem na nie. Kiedyś bywałem nawet w trzy na cztery targowe dni, a to już kolejny rok, kiedy tam nawet nie zajrzałem. Cokolwiek ograniczona w stosunku do netu oferta i chciwość oraz krótkowzroczność wydawców, którzy od jakiegoś czas nie tylko drastycznie ograniczyli i polikwidowali oferowane rabaty (stanowiące w dużym stopniu o atrakcyjności imprezy), ale potrafią liczyć sobie drożej niż na własnej stronie internetowej. Rekordziści (z jednym osobiście się zetknąłem) żądają więcej niż własna cena okładkowa; bynajmniej nie za białego kruka.

Przeglądam ofertę wydawnictwa Krytyki Politycznej. Zapisuję książki, które warto byłoby przeczytać i łapię się na delikatnie przesączającej się - jak woda między klepkami poszycia łodzi, myśli, że to chyba nie ma już sensu: poznawanie nowych analiz naszego świata, próby zrozumienia co się wokół nas dzieje, to napędzające mnie pragnienie by wiedzieć i rozumieć więcej. Bo świat toczy się własnym trybem, a ja nie mam nie na niego żadnego wpływu i to czy i ile rozumiem, nie ma żadnego znaczenia, że to taki intelektualny onanizm, ale bez przyjemności i bez orgazmu. Przyszło mi właśnie na myśl, czy tu nie pojawia się mądrość wynalazku religii, która w takiej właśnie chwili oferuje człowiekowi błogosławieństwo ulgi oferując "sens" życia. Nie ulega dla mnie wątpliwości, że to sens narkotyczny w swej istocie - ucieczkę w iluzję, ale może ta ułuda, to urojenie, to faktycznie wszystko na co możemy liczyć?

Drugie pranie w pralce. Kijkiem szturcham prace do sprawdzenia - a nuż widelec to fatamorgana i sama zniknie? Tym samym kijem opędzam się od myśli, że powinienem przygotować nowe materiały do lekcji. Dobrze, że nie liczę pochłanianych kalorii, kalkulator mógłby się zapalić. Od sacrum do profanum.

13 komentarzy:

  1. Myślę, że brak poczucia sprawczości, a nawet i podmiotowości, wobec świata, jest bardzo charakterystyczny dla mieszkańców niektórych państw. Takich o zdemolowanych instytucjach społecznych. Czyli jak u nas. Jestem pewien, że to poczucie jest tylko złudzeniem. Z drugiej strony nie wiem jak je przezwyciężyć.

    Czytaj i poznawaj koniecznie, może wpadniesz na coś konstruktywnego.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I co z tego, że wpadnę? Widzę w pracy jakie mam realne możliwości oddziaływania, choć komuś mogłoby się wydawać, że w tym zawodzie mam szczególnie duże. Vox clamantis in deserto.

      Usuń
    2. Jak wyżej, jeśli bym znał sposób na przezwyciężenie poczucia bezsilności, to bym od razu go podał :)

      Usuń
    3. A raczej po zainkasowaniu wpłat za zakup pakietu materiałów instruktażowo-motywacyjnych. Byłbyś bogatym człowiekiem. :-D

      Usuń
    4. O, mam dzięki Tobie pomysł na pierwszy krok: zapakowanie wszystkich trenerów motywacyjnych w kontenery i odesłanie ich (nie, nie na Madagaskar, nie będę tak okrutny dla tamtejszej ludności) w jakieś bezludne miejsce.

      Usuń
    5. Słusznie, trzeba się pozbyć konkurencji! :-)

      Usuń
    6. Tak, właśnie to jest powodem :D

      Usuń
  2. A chociaż dobre jedzenie jesz? To nie licz kalorii. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bo ja wiem - co komu dobre? No nie zmuszam się siłą. ;-)

      Usuń
  3. Mam to samo z 824. Jak się w TV ukaże jakaś reklama, to on za chwile to robi. Koncerny podkupują sobie ludzi i można w gazie płacić za prąd i odwrotnie. Oczywiście 824 już to ma. Ponieważ pierwsza była energetyka, to wybrał to. Gazek się spóźnił. I na nic rezygnacje z poprzednich beznadziejnych umów, odkręcanie tego. Lekcje nieodrobione i już odrobione nie będą. Przestałem się tym przejmować.

    Polityką już dawno. Podziwiam tych, którzy jeszcze w tym tkwią, czytają, przejmują się, opowiadają innym i co? I co z tego? Coś się zmienia? Dopóki nie będzie przepisów dających nam jakiekolwiek ruchy przeciw tym, którzy robią źle, to nic się nie zmieni. Gadanie nie posunie nas do przodu. A fikcja w postaci wyborów... Ja się na to nie łapię. Podziwiam tych, którzy ślepo w to wierzą, którzy w ogóle tam lezą.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziś gdzieś przeczytałem zdanie (mniej więcej): "Gdyby wybory mogły coś zmienić, już by je dawno zakazano." ;-)

      Usuń
  4. trochę się ubawiłam tym tapczanem ale trochę też ulżyło mi, że i moja rodzicielka ma swoje schizy ale aż tak jeszcze mi życia nie uprzykrza. Za to teściowie to inna bajka. Ci ostatnio przechodzą samych siebie w durnych pomysłach ale ... jestem jak ten cytat "Jestem oazą spokoju. Pierdolonym kurwa zajebiście wyciszonym kwiatem lotosu na zajebiście spokojnej tafli jebanego jeziora. Jestem wręcz jak jebany wagon pełen pierdolonych medytujących tybetańskich mnichów"

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Siebie w takich sytuacjach określiłbym raczej jako szejker z nitrogliceryną. :-)

      Usuń