Poszedłem na pocztę po awizowaną paczkę. Naiwnie sądziłem, że uwinę się w jakieś 20 minut. Niemylną wskazówką mej głupoty jest fakt zignorowania ostrzeżenia w postaci nieodnalezienia mojej przesyłki na poczcie w trakcie piątkowej wizyty. Życzeniowo myśląc (inna nazwa: nastawienie optymistyczne do świata) uznałem, że to tylko chwilowe potknięcie listonosza i po weekendzie paczuszka będzie na mnie czekać.
I faktycznie czekała.
Tylko dwie poczty dalej.
Nim się udało ustalić gdzież ona się podziała, zwiedziłem trzy urzędy pocztowe, w każdym stosowne pokutne odstawszy. Zamiast 20 minut zeszły mi 3 godziny z okładem. A roboty sterta leży. Planowałem na jutro sprawdzić klasówkę, a teraz jeszcze nad nią siedzę, krótką przerwę dla relaksu przy kompie sobie robiąc. A właśnie 23.00 dochodzi.
Nie ma to jak pracować w szkole - 3,5 godziny dziennie przy tablicy i szlus!
No, wy nauczyciele macie lajcik :D a tak serio, to ciesz się, że ta paczka w ogóle doszła :P
OdpowiedzUsuńMiałem przyjemność w swojej dziennikarskiej 'karierze' toczyć batalię z naszą kochaną Pocztą zawsze mającą rację.
OdpowiedzUsuńBałagan tam mają większy niż w niejednym burdelu.
Także naiwność Twa faktycznie była wielka ; )
lub człowiek wielkiej wiary jesteś.