Samotny w mej małej celi,

samotny jak ona sama,

samotny idę do świata,

samotny stamtąd powrócę.

sobota, 13 października 2012

61.Trzysta

Mówi się często (może nawet powszechnie), że aby znaleźć partnera/-kę to trzeba nawiązywać znajomości, poznawać nowych ludzi, spotykać się itp. Jak ktoś do nas zagaduje - reagować pozytywnie podtrzymując nić kontaktu. Samemu też zagadywać. Wierzyć, że gdzieś tam jest ta nasza druga połówka i nieprzerwanie przeczesywać populację, niestrudzenie niczym marynarz na bocianim gnieździe wypatrujący upragnionej wyspy skarbów. 

Nie da się ukryć, że jest w tym pewna solidna logika i rozumowo rozbierając nie sposób nie przyznać, że jest to porządny algorytm szukania partnera/ki.

Jest jednak mały problem - ten algorytm to sfera rozumu, a emocje rządzą się swoimi odrębnymi prawami. Konstrukcja psychiczna poszukiwacza (ekstrawertyk - introwertyk), co nas pociąga, a co uruchamiamy w innych, ilość i jakość nawiązanych kontaktów, doświadczenia życiowe, wiek - to tylko wybrane najważniejsze, jak sądzę, czynniki decydujące o wyniku stosowania choćby najlepszego algorytmu poszukiwań.

Zagadnąłem kiedyś znajomego ile miał, tak pirazydrzwi, poważniejszych randek. Odparł że ponad 300. Trzydziestolatek. Dla mnie, sporo odeń starszego, to wielkość niewyobrażalna. Przy moim introwertycznym usposobieniu taka liczba randek to byłaby masakra. Mnie by już nie było. Kiedy poznaję kogoś otwieram się i inwestuję w tę znajomość - angażuję myśl, pamięć, emocje i czas. Poświęcam tej osobie swą uwagę. Kiedy kogoś dopuszczam bliżej to nie działam na pół gwizdka, lecz staję się otwarty na tę osobę, na jej komunikaty. Jestem uważny i skoncentrowany na tej komunikacji. Tak rozumiem szacunek dla drugiej osoby, która nie jest w tym momencie osobą zupełnie obcą. Wszystko to oznacza dla mnie wielki wydatek energii. Również podtrzymywanie z kimś znajomości  jest dla mnie jakimś tam wysiłkiem. Nie ładuję sobie akumulatorów kontaktami międzyludzkimi, ja je w nich raczej rozładowuję. Zapewne dlatego nie odczuwałem potrzeby posiadania wielu znajomych czy przyjaciół. Płytka, okazjonalna, zdawkowa znajomość jest dla mnie bezwartościowa i co gorsza - deficytowa. Dlatego nie pielęgnuję ich, ani nie podtrzymuję.

Niefajnie się robi, kiedy znajomość miast szlakiem ku czemuś ładnemu okazuje się małą, nieprzyjemną, ślepą uliczką. Zostaję z przykrym poczuciem, że wydałem na to więcej energii nic pozytywnego w zamian nie zyskując. Z wiekiem coraz trudniej mi przychodzi znajdować w sobie wolę do łapania się każdej okazji do poznawania nowego człowieka. Coraz trudniej wykrzesać z siebie determinację do przedzierania się przez puszczę ludzkich małości w poszukiwaniu... Świętego Graala? Coraz częściej odzywa się głos, który jeden nazwie głosem rozsądku, inny - być może głosem zgorzknienia: "Daj sobie z tym spokój. Przecież nic sensownego z tego nie wyjdzie."

Zagaduje do mnie jakiś chłopak. Chciałby się umówić. Zna mnie tylko z branżowego forum. Więc powiedzmy sobie szczerze - nic o mnie nie wie, poza tym, że w jakiejś wirtualnej roli potrafię być fajny. Ale po co mam się spotykać z kimś kto mógłby być moim synem? Co niby z tego miałoby wyniknąć? Brak wspólnych zainteresowań, a różnica wieku pociąga za sobą taką przepaść w postrzeganiu świata, że nawet nie widzę sensu szukania desek i gwoździ, żeby jakikolwiek most nad tą przepaścią budować. Przerabiałem już coś takiego i... Przykre to było.
A, no tak, wiem co chcecie powiedzieć - seksik przecie! Nie dziękuję, wolałbym już chłopaka z agencji - wydałbym (i tak ;-)) pieniądze, ale oszczędził energię i emocje.

3 komentarze:

  1. Czasami to szczęście samo przyjdzie :)) nawet nie zauważysz kiedy:)) dopóki ja szukałem to szczęścia nie znajdowałem, ale pewnego dnia ono samo do mnie się odezwało i bardzo szybko zobaczyłem, że to jest TO:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Dobrze, że dodałeś: "czasami". ;-)
    Kiedy ma się lat dwadzieścia parę względnie łatwo przyjąć założenie, że wystarczy trochę poczekać. Lecz kiedy ma się tych lat czterdzieści parę, zaczyna się wreszcie rozumieć że się już nie doczeka.

    OdpowiedzUsuń