Po napisaniu wczorajszego posta zastanawiałem się jakie mogą być przyczyny takiego instrumentalnego traktowania innych ludzi.
Przypuszczam, że jedną z nich może być niskie poczucie własnej wartości, tworzące niewiarę w to, że człowiek może być pokochany i zaakceptowany za to jakim jest. Osoba taka sądzi, że nie ma szans na prawdziwą, zdrową relację (bądź związek) i jedyną szansą na uzyskanie czegokolwiek, tzn. na zaspokojenie choć części swych potrzeb jest instrumentalne potraktowanie drugiego człowieka jako "dawcy" pokrycia deficytów. Można to też określić następująco: nie wierzę że dostanę po dobroci, więc zabieram podstępem.
W związku z powyższym, jak sądzę, jest przypadek osoby, która ma za sobą toksyczną relację, bądź z dzieciństwa, bądź z dorosłego życia. Takie traumatyczne przeżycie na gruncie niskiej samooceny może działać jako wzmocnienie i potwierdzenie przekonania, że uczciwa relacja jest niemożliwa, więc zamiast gonić za nią jako mirażem, lepiej wyrwać co się da dla siebie, w myśl zasady beatus qui tenet.
Myślę, że takie traktowanie ludzi może być także skutkiem niedostatecznego rozwinięcia uczuć wyższych i wyrośnięcia w przekonaniu, że liczy się wyłącznie własna wygoda i interes, a innych ludzi warto traktować tylko jako dostawców dóbr i usług.
W każdym z przypadków powtarza się brak szacunku dla człowieka - najpierw dla siebie, a za tym - dla innych ludzi.
Ciekawe czym jeszcze może być spowodowana postawa instrumentalnego traktowania ludzi.
* * *
Oberwałem na dyżurze rykoszetującą piłką w głowę. To był potężny strzał. Chyba nigdy nie dostałem tak mocno. Miałem wrażenie jakby mi się w środku mózg zatelepał o czaszkę. Troszkę mi było niedobrze, a teraz mnie trochę boli głowa. W sumie chyba dobry znak - jakby była pusta, to by nie bolała. ;-)
Gorzej chyba oberwała koleżanka, która stała obok i zaliczyła w makówkę tuż przede mną. Podejrzewa, że jej przekulało kręgi szyjne. Dłonie, jak widziałem, drżały jej jak staruszce. A że z kręgosłupem w ogóle ma duże problemy, to niedobrze jest.
Żeby było weselej to nie był mój wyznaczony dyżur, tylko poszedłem zastąpić na parę minut koleżankę, która musiała coś z jakimś konkursem załatwić. A kiedy na dyżur przyszła, to zostałem już dla obgadania spraw wychowawczych. I parafrazując stare przysłowie: dla towarzystwa dał Cygan sobie w łeb p...ąć. ;-)
EDIT:
Koleżanka była na zabiegu i okazało się, że ma 9 kręgów przestawionych! Dowiedziała się, że wnioskując z efektów poszło na nią obciążenie odpowiadające 200 kg. Gdyby nie to, że jest bardzo wysportowana, to byłaby tam straszna demolka.
EDIT:
Koleżanka była na zabiegu i okazało się, że ma 9 kręgów przestawionych! Dowiedziała się, że wnioskując z efektów poszło na nią obciążenie odpowiadające 200 kg. Gdyby nie to, że jest bardzo wysportowana, to byłaby tam straszna demolka.
O, a któż to taką petę zasadził? Uczeń zapewne ;P jakie konsekwencje?
OdpowiedzUsuńHahaha! Typowe. Grono powinno wyciągnąć jakieś konsekwencje z tego, zwłaszcza, że Twoja (kurde, dziwnie mówić na "ty" do nauczyciela ;P) koleżanka dostała porządnie i może mieć z tego jakieś powikłania
Usuńno ładnie... to był celowy zamach. jakiś uczniowski pedzioch był zazdrosny o Ciebie i dlatego walnął koleżankę - he he! pilnuj się, nie chce, byś stracił głowę... :P
OdpowiedzUsuńale wciąż aktualne, panie kolego... ile to już scenariuszów na bazie tego powstało... ;)
UsuńNo, może któremuś z młodziaków się podobasz? Vermis dobrze mówi :D
UsuńNie przesadzaj, bo nie wiosna ;P a koleżance życzę powrotu do pełnej sprawności i ukarania niemyślących - należy im się za taką nieodpowiedzialność!
Usuń