Samotny w mej małej celi,

samotny jak ona sama,

samotny idę do świata,

samotny stamtąd powrócę.

niedziela, 26 sierpnia 2012

36.Dobry zwyczaj - nie pożyczaj

Przeczytałem właśnie artykuł "Przyduszeni kredytem" i jakoś poczułem się nieprzyjemnie. Niby nic nowego, a jednak czemuś zastanowiło mnie to. Zadziwia mnie bezmyślność ludzi biorących kredyty ponad swoje możliwości płatnicze. Zadziwia mnie mentalność ludzi żyjących na kredyt. Rozumiem: katastrofa życiowa, gardłowa sprawa - trzeba kredyt brać. Ale kredyt jako sposób na życie? 

Kiedy zainteresowałem się parę lat temu strzelaniem pneumatycznym i zachciało mi się spróbować popukać, to oczywiście pojawiła się kwestia kasy. Pensja była wtedy golutka, więc chudziutka i na porządniejszą wiatrówkę wyskrobać było trudno (a na "chinkę" szkoda było zdrowia i pieniędzy). Przyszedł na myśl kredyt, więc zajrzałem na stronę banku - jednego, drugiego. Popatrzyłem ile wynosi oprocentowanie, ile bym musiał płacić, ile by mi zostało na życie i szybko machnąłem ręką na kredyt. Mimo że chodziło o niedużą przecież kwotę 2-2,5 tysiąca, zrezygnowałem na starcie. Wolałem poczekać, posprzedawać część zbiorów i kupić za własne, a nie pożyczone. Miałem ochotę spróbować jeszcze innego systemu (PCP), ale po spokojnej analizie kosztów zrezygnowałem w ogóle. Czy fajnie byłoby postrzelać z innej "plujki"? Fajnie. Czy warto było zadłużać się na to? Nie warto.

Teraz, jak moi kochani czytelnicy wiedzą, robię sobie remont mały i przemeblowanie. Chciałbym uporządkować wreszcie księgozbiór, co wymaga nabycia nowych regałów. Na razie stać mnie było na półtora. Fajnie byłoby kupić tyle ile potrzeba i mieć jednolite, schludne umeblowanie, a nie zbieraninę, ale to by wymagało wzięcia kredytu na kilka tysięcy złociszy. Pokusa jest. Gdzie? W śmietniku. Nie wezmę kredytu, poczekam do wiosny, może lata i stopniowo dokupię kolejne regały. Przez ten czas będę patrzył na zbieraninę - trudno, przeżyję to bez problemu. Owszem, ryzykuję, że meble zostaną wycofane z produkcji i nie dokupię ich już - trudno, qui ne risque rien, n'a rien. Ale nie ograniczę sobie swobody kredytem.
No i last but not least - jestem zbyt biedny na kredyt. Stopa procentowa jest tak duża, że z powodzeniem opłaca moją niecierpliwość.

2 komentarze:

  1. a mi farba nie pokryła ścian i chyba będę musiał znów to malować ;/

    OdpowiedzUsuń
  2. U mnie w domu nawet na raty się nie kupuje :)

    OdpowiedzUsuń