Dobrze, że z okazji Dnia Świętego Nauczyciela było wolne. Wprawdzie użyłem jak pies w studni, bo z bólu pleców i karku nie bardzo spałem, a w ciągu dnia nie bardzo funkcjonowałem. Zmusiłem się do pójścia po miód dla rodziców i do paczkomatu, gdzie zbiegło się w czasie parę przesyłek. Plany podgonienia z robotą poszły się tentegować, bo nie byłem w stanie pracować choćby na 10 % normalnego tempa. A robota na jutro. Czuję się sfrustrowany i bezsilny. O, proszę! Jaki ładny eufemizm mi wyszedł...
W robocie czujemy się, jakbyśmy żyli na polu minowym. Najgorsza jest ta niepewność - kiedy wyślą na zdalne, kogo i jak w ogóle uda mi się posługiwać oprogramowaniem. O ocenianiu w tych warunkach nawet nie chcę myśleć. Wynikami matur już się nie przejmuję - w tych okolicznościach będą ode mnie zależały w tak niewielkim stopniu, że udało mi się od nich zdystansować. Tym bardziej, kiedy zobaczyłem KTO wybrał mój przedmiot do zdawania. To jest ten moment, kiedy człowiek się zastanawia co byłoby bardziej odpowiednie - order za odwagę, czy bilet do czubków.
Wziąłem się za drugi tom cyklu "Dzikie karty". Po kawałeczku daje się czytać, ale zupełnie bez zachwytów i porywów.
Chodzi mi po głowie, że fajnie byłoby wrócić do modelarskiej dłubaniny, ale nie mogę się zmobilizować - myśl o pracy mnie blokuje w tej kwestii. Wiem, że fatalne i szkodliwe, ale nie potrafię tego przełamać.😒
W przesyłkach coś ciekawego do czytania?
OdpowiedzUsuń(nie udało mi się sklecić limeryku z Pułtuskiem, a jedyne co byłem w stanie czytać to "Niebezpieczna podróż" Tove Jansson, więc nie tylko u ciebie spadek formy, nie czuj się wyjątkowy :P)
Nieciekawych udaje mi się nie kupować. :-) Teraz to akurat drobiazgi - szósty tom "Czwórki z Baker Street" i parę tomików Leksykonu Uzbrojenia.
Usuń