Tym co mnie absolutnie urzekło w Rzymie to zieleń. Balkony skąpane w obfitości roślin, spływających kaskadami z balustrad, na najwyższych kondygnacjach przywodzące na myśl zieloną koronę wieńczącą dom. Palmy różnego rodzaju i wielkości, figowce, obok sosny i platany, a tuż obok nich obsypana owocami cytryna jako pospolity niemal podwórkowy krzaczor. Majestatyczne aleje flankowane podwójnymi szpalerami platanów, których korony schodzą się na górze tworząc cienisty tunel, błyskający świetlnymi refleksami, gdzie światło znajdzie szczelinę w gęstwinie liści. Ulica obsadzona po obu stronach kwitnącymi oleandrami, białymi, różowymi, amarantowymi, pąsowymi - cudowna feeria barw, jakby się wchodziło do czarodziejskiego ogrodu!
szczegolnie lubie te fioletowe
OdpowiedzUsuńSą efektowne, szczególnie w takiej masie.
UsuńJuż cz. 6-ta? Do cyca, jak pamiętam skończyłem na 2-ej. Ale będzie nadrabiania, ale to też nie teraz.
OdpowiedzUsuńNadrabiam pauzę z pierwszej połowy miesiąca; a że nie mam "mięśniaków do obrabiania", to mogę pisać. ;-)
UsuńMimo wszystko wolę obrabianie, to też pisanie jest z doskoku.
UsuńJedyny pozytywny aspekt wyjazdu? ;-)
OdpowiedzUsuńMoże nie jedyny, ale z krótkiej listy. :-(
Usuńmnie się podoba egzotyczna roślinność i jej ogrom w każdym kraju południa. U nas zdecydowanie jest inna a kwiaty jeśli nawet mamy te same to o wiele mniejsze. We Włoszech po raz pierwszy zobaczyłam kwiat kwitnącej agawy i doznałam szoku. W życiu bym nie pomyślała że coś co znam z naszych donic tak dziwacznie kwitnie :D
OdpowiedzUsuńMusiałbyś udać się na włoską prowincję i sobie trochę skonfrontować tamtejsze życie i okolicę z tą rzymską. Całkiem to inaczej wygląda. Zresztą gdyby ktoś odwiedził w Polsce tylko Warszawę i na jej podstawie podsumiował nasz kraj to byśmy dobrze nie wypadli. Ja sama pamiętam jak nie mogłam oderwać wzroku od ponika jakichś powstańców malutkiego gdzieś na uboczu na którym w najlepsze jakąś padlinę w środku dnia zajadały sobie szczury obok zniczy i flag. Takich widoków u mnie nie ma. Poza tym Warszawa mnie przeraża bo wciąż gdzieś biegnie, wszyscy się spieszą i nie czułam się tam zbyt dobrze choć nawet nie było źle. Na tyle mnie nie porwała, że byłam tam kilka dni 2 lata temu dopiero po raz pierwszy i nie czuję ponownej potrzeby.
Ja po prostu wiem czego się w stolicach spodziewać, przymykam na to oko i jakoś leci. Rzym uwielbiam ale np. Lizbona mi się nie spodobała zbytnio właśnie też m. inn z powodów które ją obrzydzają dlatego, że jest stolicą właśnie i ma swoje brudy.
Szczura w Warszawie widziałem raz, może góra dwa razy - przez całe życie, więc musiałaś mieć pecha, albo wieść się rozniosła o Twoim przybyciu i trafiłaś na komitet powitalny. ;-D
UsuńFaktycznie śpieszy się nam, nawet po schodach ruchomych wchodzimy. I syczymy na guzdrałów. :-D
Nieszczęściem mojego miasta jest brzydota wynikająca z braku większych obszarów zwartej starej zabudowy, rozrzutne szafowanie przestrzenią i to co jest ogólnopolską plagą: szyldoza.
zaraz Ci na maila te szczury poślę :P z komitetu powitalnego na mą cześć:D
Usuń