Samotny w mej małej celi,

samotny jak ona sama,

samotny idę do świata,

samotny stamtąd powrócę.

wtorek, 17 lipca 2018

836.Urlop cz. 1

Dzień pierwszy.

Krzątanie się jak w ukropie, żeby ogarnąć dwa obszary: przygotowanie mieszkania do circa trzytygodniowej nieobecności i spakowanie wszystkich niezbędnych rzeczy tak, żeby nie było kłopotów na lotnisku. Mieszkanko ma niestety wady, które przy parodniowej nieobecności stają się obrzydliwie dokuczliwe, a przeciwdziałanie im jest nie do końca skuteczne. Rzadkie (eufemizm roku) wyjazdy nie sprzyjają wypracowaniu doświadczenia pozwalającego na szybkie i sprawne spakowanie się. Efektem była, jak wspomniałem, nerwowa krzątanina.

Na Okęciu wszystko sprawnie, uzupełnialiśmy się dość skutecznie - Schwester ze swoim doświadczeniem podróżnym i ja z umiejętnością odszukiwania i odczytywania informacji na kartkach, ekranach i tablicach z oznaczeniami, strzałkami itp. No bo przecież kobieta nie po to sprawiła sobie okulary korekcyjne, żeby je tak publicznie, przy wszystkich nosić... 

Na lotnisku jesteśmy grubo przed zalecanym czasem, bo Schwester trzęsie się, że się spóźnimy i najchętniej przyjechałaby nawet 2 godziny przed datą przybycia wydrukowaną na odprawie.

Nadanie bagażu - bez problemu, wbrew obawom Schwester, że pewnie za ciężki, że trzeba będzie dopłacić, że będzie kłopot itp.  
- Brat, jak to zważyć? Żeby wiedzieć, że nie przekroczyłam? Gdzie taką wagę znaleźć?
- U mnie, na przykład. Wjedź na górę, to zważymy na łazienkowej.
- Co ty wygadujesz?! Gdzie ja będę wjeżdżała?!! Nie ma czasu!! Na pewno się spóźnimy!!
- ... To możesz zorientować się inaczej. Dasz radę podnieść w jednej ręce dwie zgrzewki wody mineralnej? Takie po sześć półtoralitrowych butelek?
- Zwariowałeś?! Nie mam siły!
- A walizkę podnosisz?
- No, podnoszę.
- Czyli możesz wyluzować, bo dwie zgrzewki ważą 18 kilo, a więc twoja walizka mniej niż 18.
- No... ja nie wiem...

Sam lot, choć pierwszy w życiu, bez ekscytacji. Turbulencje, w rozsądnych granicach, są fajne, bo mam poczucie, że poruszam się środkiem transportu, a kiedy maszyna gładko płynie ponad chmurami, ogarnia mnie złudzenie że zatrzymaliśmy się i wisimy, czyli nuda. Żadnych uciążliwych pasażerów w sąsiedztwie, czyli nieźle. Z mieszanymi uczuciami przyglądam się personelowi pokładowemu, który musi wyrabiać sprzedaż produktów różnych na pokładzie; nie zdawałem sobie sprawy, że tego się od nich wymaga. Nad Adriatykiem i Włochami piękna pogoda i niebo prawie bezchmurne, można więc podziwiać widoki w dole. Przyziemienie na Fiumicino aksamitne, dłuuugie kołowanie, potem dłuuugi marsz do punktu odbioru bagażu i jeszcze dłuuuuższe czekanie. Pozwala to poczuć ogrom lotniska w porównaniu z naszym okęckim maluchem.


9 komentarzy:

  1. benvenuti in italia.
    rzym czy gdzies dalej ?
    jak namolny handel na pokladzie to pewnie ryanairem leciales !
    pamietajcie o kremach z filtrem wysokim bo sloneczko wloskie piekne jest ale i zdradliwe i moze poparzyc .
    to masz szczescie ze nie miales problemow podczas podrozy ja ostatnio mialem dwie sztuki zle wychowanych czyichs progrnitur i darlo sie to jak szalone ze nawet sluchawki z ledwoscia pomagaly w ogladaniu filmu na tablecie .
    milych wakacji Aber

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję, Tobie również życzę udanego wypoczynku!

      Zaszło jednak małe nieporozumienie. Ja już wróciłem z Rzymu i piszę relację w retrospektywie; tam nie miałem swobodnego dostępu do kompa i dlatego w ogóle nie było mnie w blogosferze.

      Co do linii - blisko, Wizzairem.

      Rada z kremem dobra, ale ja się do niej nie zastosowałem i łaziłem "goło", nawet nakrycie łepetyny zostawiałem na kwaterze, uznając za niekonieczne. Żadnych sensacji oparzeniowo-omdleniowych (Bóg czuwał nad niewinnością!) nie miałem.

      Usuń
  2. To stewardesy pracują niczym panie z pocztowego okienka? Nieźle :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Mieszkania nie zalało? :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie zalało, choć nie tego się najbardziej obawiałem.

      Usuń
  4. jesli chodzi o biznes i handel na pokladzie to poroznujac tanie liniel otnicze ryanair przebija wszystkie , w wizzairze jest w miare normalnie , kawa kanapki i dutee free natomiast w ryanairze kawa, loteria, gadzety, duty freee karty telefoniczne i tak lataja jak te wscieklizny i spac nie daja pozdrawiam
    rokoszuj sie warszawa ja uciekam na plaze

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z całą sympatią i słabością do mojego rodzinnego miasta słowo "rozkoszować się" w odniesieniu doń jakoś nigdy nie przychodziło mi do głowy. :-D

      Usuń
  5. ooooooooooo zwykle lądujemy na ciampino więc nigdy nie byłam na fiumicino podobnie jak nie leciałam nigdy z Okęcia a trochę ponad 20 lotów na koncie mam :)

    Powiem Ci, że lot i obsługa zdecydowanie zależy od wieku stewardów i stewardess a najbardziej zależy od linii lotniczej. Zdecydowanie klasę trzyma Lufthansa a najgorszy lot jaki przeżyłam to był liniami litewskimi small planet gdzie obsługa obgadywała pasażerów i ja to wszystko słyszałam. Generalnie koszmar i zero klasy.

    Im więcej latasz tym bardziej wyluzowujesz i nie ma ani stresu w samolocie ani podczas odpraw czy oczekiwania na lotnisku. My z reguły wpadamy tam już na prawie ostatni moment bo nuży nam się czekanie ;)

    A sprzedaż faktycznie masakra. Nie wiem czym leciałeś ja najczęściej wizzair'em a tam perfumy, jedzenie i nawet zabawki a kiedyś jakąś mieli nawet loterię pieniężną i kupony sprzedawali. Masakra ...

    OdpowiedzUsuń