Samotny w mej małej celi,

samotny jak ona sama,

samotny idę do świata,

samotny stamtąd powrócę.

poniedziałek, 20 sierpnia 2012

30.Praca na horyzoncie

Od kilku dni coś mi się zmieniło ze snem - kładę się jeszcze później niż zwykle, a rano mam problem ze wstaniem o nastawionej godzinie. Przyczynę dostrzegam jedną, tę samą co u M.: zbliżający się powrót do pracy. M. nazywa to szkolny reisefieber, ale ja myślę, że bardziej pasuje tu określenie pracofobia.

Nasze organizmy czują, że zbliża się przeflancowanie ich z powrotem w środowisko wysoce toksyczne i nieprzyjazne im, więc dają nam sygnały ostrzegawcze. Ja to i tak przechodzę lżej niż M., bo tylko dłużej śpię i żrę więcej niż dotychczas (więc dokładnie odwrotnie niż ona), ale i tak jest to niedobre.

Mierzi mnie perspektywa powrotu do miejsca w którym dominuje bałagan, niekompetencja i nieuczciwość. Miejsca, w którym pracuję z ludźmi w większości miałkimi i ograniczonymi, w mniejszości - prostackimi, chamskimi i załganymi. To prawdziwie przygnębiające, że człowiek tak zwyczajny i niewyrafinowany jak ja ma głębokie poczucie dyskomfortu ze stykania się z tak wulgarnym towarzystwem. Wulgarnym w dawnym tego slowa znaczeniu, a więc bardziej pospolitym niż chamskim.

Uczeniem młodych ludzi pownni zajmować się jednak wyselekcjonowani ludzie, prezentujący należyty poziom kulturalny i odpowiedni profil osobowościowy. Nauczyciel pracuje całym sobą, swoją osobowością, swoim przykładem. A tu... Ani cebulki ani w co wkroić. 

Ale do tego trzeba, żeby dyrektor szkoły miał jakąś wizję placówki, jakąś umiejętność zdefiniowania profilu pracownika i modelu ucznia do jakiego chciałby placówkę prowadzić. A jak dyrektor kompletnie nie zna się na ludziach i równie kompletnie nie umie z ludźmi współpracować i ludźmi się posługiwać, to mamy to co  mamy. Zalew półinteligentów i nadanie agresywnemu chamowi statusu świętej krowy.

I młodzi - przekonani, że już wiedzą co im się w życiu przyda, a zwłaszcza - co im się na pewno nie przyda. Zdemoralizowani przez dotychczasowe poziomy systemu edukacyjnego. My do tej demoralizacji zresztą dołożymy kolejną cegiełkę, trwając w krzepiącym złudzeniu, że ją zwalczamy i przeciwstawiamy się jej. Nieciekawi świata, ciekawi tylko otrzymywania tu i teraz biletów wstępu do konsumpcji. Nieciekawi ani siebie, ani ludzi, głusi na pokazywanie im mechanizmów czucia, myślenia, działania. Dzieci klasy średniej z samotnej warszawskiej wyspy i jej szelfu na morzu polskiego dorobku.

1 komentarz:

  1. Ja padam coraz wcześniej, a rano i tak ciężko mi się wygrzebać o 6. A jeszcze niedawno bywało, że po netowaniu do północy wstawałem o 4 i jakoś funkcjonowałem. Na żaden reisefieber zwalić tej zmiany nie mogę, więc to chyba starość :D

    OdpowiedzUsuń