Podwójne ferie fatalnie wpłynęły na dzieciaki. Jak nie te same. Jak dzień do nocy. Tam gdzie do Świąt można było to i owo przepracować, teraz jakbyśmy się od ściany odbijali.
Niektórym koleżankom odbiło i produkują oceny w ilościach obłędnych. Patrzę na to z niedowierzaniem, bo trafiło nawet te, które te prace faktycznie sprawdzały. Jaki jest sens tłuc tyle ocen, kiedy jasne jest że na zdalnym to te oceny (czyli INFORMACJE!) są gówno warte?
Zainspirowany jakiś czas temu wpisem Rysiej Mamy sprawiłem sobie "Dublińczyków" Joyce'a. Uznałem, że warto troszkę podłatać dziury w wykształceniu ogólnym, skoro nie jestem pewien czy Joyce'a cokolwiek kiedyś przeczytałem. Do tego zmęczył mnie bardzo cykl "Dzikie karty" (tomów sześć, a reszta cześć!) i uznałem, że opowiadania mogą być dobrą zmianą (choć opowiadania czytam bardzo rzadko, preferując dłuższe formy). No i sobie poczytuję po troszku "Dublińczyków" do poduszki. Fajne.
Rysia Mama ... jak to ładnie brzmi. Swojego pierwszego Joyce'a można odhaczyć słuchając tej piosenki (niestety nie mogę znaleźć w sieci wersji studyjnej). W naszym domu to jest swego rodzaju hit, który powraca w różnych sytuacjach ��
OdpowiedzUsuń"Gołębico, piękna moja,
UsuńNie spoczywaj, nie spoczywaj!
Jest co robić,
Idź pozmywaj!"
;-D
O widzisz! Jak chcesz potrafisz coś optymistycznego napisać i nawet wpis pozytywnym słowem "fajne" zakończyć.
OdpowiedzUsuńFajnie :D
Się nie sugeruj. Kropla miodu w beczce dziegciu - bez znaczenia.
Usuń