Piękne słońce, choć wiatr nadal nieprzyjemnie chłodny. Zaszedłem na giełdę fotograficzną, głównie raczej z ciekawości, jak też dziś wygląda, bo nie byłem na niej już ładnych kilka lat. Najpierw z pewnym zaskoczeniem dowiedziałem się w necie, że w ogóle jeszcze funkcjonuje. Kiedyś odbywała się w każdą niedzielę (poza świętami itp.), a obecnie - w co drugą, i akuratnie dzisiaj. Wstęp płatny (4,5 zł.).
Wszedłem i... oj... już od progu widać cień dawnej świetności. Lewy korytarz, kiedyś zapełniony razem z piętrem nad nim - teraz zupełnie pusty. Lada szatni, na której rozkładali się głównie ze starym (złomowatym nieco) i radzieckim sprzętem, nadal pełna. Państwo sprzedający po atrakcyjnych cenach filmy i błony "przy kiblu" - nadal na swoim miejscu. Sala główna - najżałośniejszy widok. Kiedyś gęsto zastawiona szeregami stołów, z zajętą sceną, dziś - kilka szeregów na środku sali i nieco symboliczne stoliki pod ścianami, nie tylko scena, ale i kawał podłogi przed nią puste; w sumie może 2/3 powierzchni zajęte. Cyfrowa fala, która kilkanaście lat temu zmieniła obraz giełdy, obecnie odpłynęła z niej. Na sali dominują aparaty analogowe, w wyborze mocno skromnym. Nastrój pogłębia oszczędzanie na prądzie - w sali jest mocno ciemnawo. Nie pytałem o ceny, więc nie mam wyobrażenia, jak giełda od tej strony wygląda. W sumie smutne i niezbyt zachęcające (patrząc po sprzedających) miejsce.
Wszedłem i... oj... już od progu widać cień dawnej świetności. Lewy korytarz, kiedyś zapełniony razem z piętrem nad nim - teraz zupełnie pusty. Lada szatni, na której rozkładali się głównie ze starym (złomowatym nieco) i radzieckim sprzętem, nadal pełna. Państwo sprzedający po atrakcyjnych cenach filmy i błony "przy kiblu" - nadal na swoim miejscu. Sala główna - najżałośniejszy widok. Kiedyś gęsto zastawiona szeregami stołów, z zajętą sceną, dziś - kilka szeregów na środku sali i nieco symboliczne stoliki pod ścianami, nie tylko scena, ale i kawał podłogi przed nią puste; w sumie może 2/3 powierzchni zajęte. Cyfrowa fala, która kilkanaście lat temu zmieniła obraz giełdy, obecnie odpłynęła z niej. Na sali dominują aparaty analogowe, w wyborze mocno skromnym. Nastrój pogłębia oszczędzanie na prądzie - w sali jest mocno ciemnawo. Nie pytałem o ceny, więc nie mam wyobrażenia, jak giełda od tej strony wygląda. W sumie smutne i niezbyt zachęcające (patrząc po sprzedających) miejsce.
Natomiast kupno materiałów eksploatacyjnych nadal się opłaca. Pięć rolek filmów i bateria kosztowały mnie (z biletem wstępu) w sumie 117,5 zł., a w necie musiałbym zapłacić powyżej 140 złotych, i to przy optymistycznym założeniu, że wszystko kupiłbym u jednego sprzedawcy i za wysyłkę zapłacił tylko raz. A przecież co to jest 5 filmów? To zaledwie 84 zdjęcia...
ale się cieszę, że wracasz do tego hobby :) filmy mają tą przewagę, że dopiero po czasie dowiadujesz się czy coś z tego wyszło i jak wyszło. To jedna wielka niespodzianka. Cyfrówki tego uczucia niestety nie dają :)
OdpowiedzUsuńJednakowoż to zarazem zasadnicza zaleta cyfry - wiadomo od razu czy zdjęcie wyszło. Tak kiedyś przepadła nam część fotek wyjazdu w góry, kiedy kolega nie zauważył, że Zenit zerwał błonę i pstryka na pusto.
Usuńno niby tak ale powiem Ci, że wcale nie jest trudno zgubić na zawsze zdjęcia z karty pamięci z cyfry :) zdarza się i tu i tam :)
UsuńNo proszę, to znowu sprężyna Polly, ta wredota wszędzie wlezie :P
OdpowiedzUsuńwidzisz jaki mam na wszystkich dobry wpływ ??? :P
UsuńPrzy takim ego, obstawiam, że w ciągu najdalej paru lat stanie na czele jakiegoś południowoamerykańskiego państwa. Niewykluczone, że już po cichu obszywa sobie złoconymi galonami mundur i poleruje ciemne okulary. ;-P
Usuńha ha ha mój drogi ... moje ego jest wprost proporcjonalne do mojego wieku. Zresztą w przyrodzie musi być równowaga. Skoro Tomaszek boi się denerwować i ostro innym mówić co myśli (bo grzeczny i dobrze wychowany) to dzięki temu ja mogę być pyskata z wybujałym ego :D
UsuńTzn chcesz uzupełnić mój grzeczny charakterek? :P
Usuńmusi być constans. Może ja złagodnieję jeśli Ty czasem wypuścisz trochę nerwów na zewnątrz :D
UsuńMiałem kiedyś Zenita 122. B. dobry aparat, ale wymieniłem go na Canona G6 z uchylnym ekranem. To jest dopiero wypas. Zdjęcia można robić z różnych wysięgów ręki i widać co się robi. Nadto, jednak pojemność i ilość robionych zdjęć wzięła górę nad tradycyjną kliszą.
OdpowiedzUsuńW kliszy trza było się ustawiać minutę, by była w miarę pewność, że wyjdzie, ręczne nastawy itp. Ile zdjeć mi przepadło, ujęć, bo nim się ustawiłem, aparat skonfigurowałem, to już było po. Tu strzela się jedno, poprawia drugim, a na zapas trzecie.
Ja osobiście uważam, że szybsze zdjęcia robię analogiem niż cyfrą. :-) Gdybym np. miał pstrykać reporterkę, to bez wahania wziąłbym analoga, zamiast kompaktu lub małpki.
UsuńW G6 ekran uchylny robi bardzo dużo. Następna z uchylnym jest G11-ka, może kiedyś wymienię na taki. O ile na analogu mi ileś ujęć przepadło z powodu ustawiania się, to przy tym ekranie uchylnym ileś ujęć wyszło takich, że bez niego bym nie zrobił, ale: co kto lubi.
UsuńMam G12 - bardzo poręczny i porządny kompakcik. Właściwie tylko optyka mogłaby do mnie przemawiać za zamianą na lustrzankę, bo (korpus) ma wszystkie niezbędne dla mnie funkcje.
UsuńWiesz, oczywiście, że ani G11, ani G12 nie są już produkowane.
Wiem, że nie są, dlatego G11-ka jeżeli już to używka, chyba że znajdę coś innego z uchylnym, ale skoro wyrabia G6, to przejście na G11 na ileś tam starczy.
Usuń