Bezsilna złość mnie roznosi na dziennik elektroniczny. Dyrekcja z entuzjastycznym zapałem dysponuje co mamy tam mieć wypełnione, a ja bezskutecznie próbuję przebrnąć przez jedną z funkcji, zupełnie nie intuicyjnie zaprojektowaną. Kurwicy można dostać! Logika programisty jest zupełnie nieodgadniona. Możesz dodać, ale nie możesz usunąć. Możesz zmienić poziom przydziału, ale system i tak to zignoruje i udostępni ci przydział tylko do poziomu pierwotnie zaznaczonego. Postępuj według lakonicznej instrukcji bez objaśnień, a w efekcie dostaniesz listę z pierdyliardem czerwonych uwag że jest nie tak jak być powinno; naturalnie ani znaku - jak być powinno i co zrobić inaczej.
Tak jak bardzo mi się podoba dziennik elektroniczny, który uważam za świetne narzędzie, tak moduł dodawania i przydzielania rozkładów materiału to coś, za co powinno się autora tego wkurwiającego gówna wybatożyć i solą przesypać.
Librus?
OdpowiedzUsuńZgadłeś.
UsuńMam wrażenie że w ogóle informatycy wiedzą lepiej ode mnie pewne rzeczy. Najgorsi to informatycy kreatywni - ci robią stronę mojego banku. Jeszcze jakiś czas temu większość potrzebnych mi funkcji była na wierzchu. Teraz są pochowane pod kolorowymi rameczkami i trzeba się naklikać. Niby ruch palcem nic wielkiego, ale wkurza, bo mogło być -i było - łatwiej.
Usuń