Obejrzałem sobie "Frontier" - słusznie od początku nie miałem przekonania do zabrania się do tego serialu. Niezła scenografia i charakteryzacja, a reszta właściwie nudna i nie wciągająca. Declan Harp w wykonaniu Jasona Momoi zbliżał się raczej do groteski niż do dramatyzmu. Alun Armstrong sprawiał zaś wrażenie, jakby jego Lord Benton był postacią raczej z universum Jamesa Bonda.
"Traitors" - dziwne, sprawiające osobliwe wrażenie, że tak jakby nie bardzo wiadomo po co ten serial powstał.
Wcześniej był drugi sezon "Wiedźmina". Obejrzałem, ale mam wrażenie, że poruszył mnie jak miseczka owsianki z cukrem. W gruncie rzeczy ta ekranizacja jest trochę nijaka, szybko wylatująca z pamięci.
"Zadzwoń do Saula" - absolutnie niestrawne. Bohater budził moją irytację od samego początku i po chyba drugim odcinku wyrzuciłem z uczuciem ulgi.
Bardziej z chęci zakończenia już i zamknięcia, niż z ciekawości co do fabuły - ostatni sezon "Sabriny". Właściwie tylko dla wdzięku Gavina Leatherwooda (swoją drogą, cóż za idiotyczne nazwisko).
"Monachium - w obliczu wojny" - raczej jako wizualna ciekawostka, z bardzo dobrym Jeremym Ironsem w roli Neville'a Chamberlaina i groteskowo pokazanym Hitlerem. Merytorycznie - dyskusyjne, z uwagi na nader wąskie spojrzenie na tamte zdarzenia.
"Książęta" - właściwie typowy (by nie rzec: banalnie schematyczny...) romans i niezbyt wysilony aktorsko, ale jak nakręcą drugi sezon to sobie z zainteresowaniem (a może nawet z przyjemnością?) obejrzę. Choć właściwie nie powinienem, bo mi się po tym smutno zrobiło.
Oglądam "Ritę" - pierwsze odcinki niezłe; pomyślałem, że scenarzysta pracował w szkole, albo ma bardzo dobre źródło informacji wśród belferstwa. Scenki i postacie wydały mi się nader znajome.
Poczytuję ostatni tom (tomiszcze) Gabaldonów. Budzi mój szczery podziw umiejętność tak obszernego rozpisywania się, jaką posiada autorka. Dlatego bywa, że prześlizguję się wzrokiem po akapitach, nie mając poczucia zbytniej straty dla śledzenia fabuły. A ta ostatnia w ostatnim tomie wykonała parę zaskakujących zwrotów.
Z poważniejszej lektury - jakby ktoś chciał sobie poczytać o XIX wieku w Europie, ale w wyraźnie innym stylu niż to praktykują nasi historycy, to niech się nie boi sięgnąć po prace Erica Hobsbawma (wydane przez Krytykę Polityczną). Leciwe, sprzed circa 50 lat, ale inna perspektywa i wiele ciekawych informacji poszerza horyzonty. Lewicowość autora zaś grzeczna i trzymana na krótkiej smyczy.
Rita - trzy pierwsze sezony świetnie. Dwóch kolejnych mogłoby nie być.
OdpowiedzUsuńCzyli jak to często z serialami bywa. A przecież sezony "Rity" są krótkie.
UsuńMasz dużo wolnego czasu :P
OdpowiedzUsuńNiewątpliwie.
UsuńA co to za jakiś nagły (atak spawacza) przypływ płodności. Dwa dni i dwa wpisy... Toż to niebywałe.
OdpowiedzUsuńPrzy okazji przypomniałeś mi, że nie dałem u się sprawozdania z miesiąca oglądania filmów branżowych. Nie dałem go, bo powaliła mnie wtedy zaraza, a po niej zaczęło się bieżące życie i umknęło mi to, ale..., co ważne, recenzje są spisane.
Atak, jak atak - przychodzi nagle i mija.
Usuń