Wreszcie ferie. Troszkę nierealistyczne wydaje się, że do nich dociągnąłem. Teraz jeszcze się jakoś pozbierać (względnie - nie rozsypać, kiedy spoiwo obowiązku - jedyne co trzymało w kupie tę ruinę, puściło...) i spróbować... nie, nie odpocząć, tylko pożyć na odrobinę mniej toksycznych obrotach. Za oknem piękna słoneczna pogoda, łokieć rwie, w piekarniku udka kaczki pieką się (urlop sprzyjał odkryciu, że się przeterminowały, ale głęboko zamrożone, to może nie struję się nimi). A obok mnie stosik prac na ferie.
Widzę, że z tej radości aż rymować zacząłeś :D
OdpowiedzUsuń(Nie! Nie! Nie!
Kaczek nie je sie!)
Kiedy kaczuszka pieczona smaczniutka jest! Delicje! :-)
UsuńOn myślę że będzie tylko gorzej. A zanim się zorientujesz że ferie to już będzie koniec.
OdpowiedzUsuńDokładnie. Dzisiejsza noc kiepsko przespana i wstałem z bardzo zbliżoną do Twojej refleksją. :-(
UsuńTylko se czasem budzika nie nastawiaj rano w jakiś dzień, co odeśpisz choć częściowo zaległości.
OdpowiedzUsuńAkurat "odeśpię"... Kiepsko sypiam i budzę się po w sumie niewiele ponad sześciu godzinach. Łepetyna nie wie że jest wolne. :-/
UsuńJa jak mam wolne to wstaje wcześniej bo się budzę. A jak mam do pracy to spałbym dłuuuugo.
UsuńPrzy ciągłym wstawaniu na budzik zegar biologiczny się rozregulowuje i działa ułomnie, no ale co zrobić, skoro trza rano wstać.
UsuńNo właśnie, mam jak Tomek. :-(
Usuńze stosikiem prac prawdziwe ferie faktycznie :D
OdpowiedzUsuńNie tylko ja tak mam. Jeśli dba się o utrzymanie jakiejś akceptowalnej systematyczności pracy zwanej rytmicznością oceniania, to bardzo trudno uniknąć zostania z pracami na ferie. Niestety.
Usuńwierzę, że nie tylko Ty ale to jakaś masakra jest a nie ferie
Usuń