Dzień to wyzwanie - czym go wypełnić, jak go przeżyć. Zwykle wystarczy zestaw standardowy: zakupy, net, książka, puzzle, jakaś dłubanina modelarska - przeplatane w różnych kombinacjach. Czasem trafi się rarytas, jak rozważania co zrobić z jednym z numerów telefonu, skutecznie zamulające umysł, lecz obarczone ryzykiem pewnego pogłębienia frustracji po zapoznaniu się (a właściwie - próbie zapoznania się) z ofertami operatorów. Zwłaszcza kiedy się porówna to, na co ja mogę liczyć, z tym co dostała w promocji rodzinnej M. Użytecznym zamulaczem okazała się także rozkminka czy wracać na tęczowe forum czy nie wracać. Też z pogłębieniem frustracji w efekcie. Można się zająć (po raz fafnasty) poszukiwaniem sposobu nowej aranżacji przedpokoju, doskonale wiedząc, że od poprzedniego razu wszystkie istotne elementy blokujące rozwiązanie są dokładnie w tych samych miejscach co poprzednio. Próba pójścia do kina skończyła się obejściem czterech kin w okolicy i powrotem do domu, bo okazało się, że udawało mi się trafić tak, że na seans czegoś nieodrzucającego na poziomie tytułu i plakatu musiałbym czekać 3-4 kwadranse. Ja swoje już odczekałem w kolejkach za komuny, więc Danke beaucoup! Książki fachowe już mnie nie wciągają na tyle, żeby stracił poczucie czasu; przeczytam kilka - kilkanaście stron i odkładam. Literatury pięknej nawet mi się nie chce testować, bo byłoby to poszukiwanie igły w stogu siana. Gry, przy których kiedyś mogłem spędzić po kilka godzin bez przerwy, już nie dają się odpalić pod nowymi Windami i został mi tylko Pasjans, a i tego zresztą Microsoft chce mi zabrać w Win'10. Nowe gry jakoś mnie nie wciągają.
Bywają dni, że zestaw standardowy nie wystarcza.
Widzę już powrót do pracy na horyzoncie i czuję się jak długoterminowy więzień na przepustce. Niby powinien się cieszyć, bo opuścił więzienie i jest choć przez krótki czas na swobodzie, ale nie ma co z sobą na niej zrobić, nic jego i dla niego tam nie ma, jest tam obcy i niepotrzebny. Jego świat to więzienie, w nim ma swoje miejsce, swoje zajęcia, swoje role do odegrania, jest jego częścią i jest dla niego ważny, tylko w nim jest kimś. W skrytości ducha wie, że to więzienie i go nienawidzi, ale jednocześnie wie, że jest ono jego jedynym światem, jaki ma. Marzy o ucieczce, lecz zrobi wszystko by pozostała ona wyłącznie abstrakcyjnym marzeniem, nie dopuszczając by przekroczyła granicę dzielącą je od rzeczywistości.
przestań ciągle oglądać lub czytać Skazanych na Shawshank bo brzmisz jak Ellis Boyd "Red" Redding opisujący samobójstwo Brooksa Hatlena. Trochę optymizmu proszę Móżdżku i pamiętaj, że ktoś musi zdobywać świat. ;)
OdpowiedzUsuń"Skazanych..." nie czytałem, a oglądałem dość dawno temu i w ogóle nie miałem takiego skojarzenia dopóty, dopóki nie przeczytałem Twojego komentarza.
UsuńMam wrażenie, że dzięki optymizmowi i wierze w Najwyższego w ogóle dożyłem dzisiejszych lat. Zdobywać świat??? Ja bym go z ulgą opuścił raczej.
to było pierwsze z czym mi się skojarzył ten akapit , wręcz podejrzewałem plagiat. Ja to mam zryty łeb, nie ma co ;)
UsuńNie zryty, tylko oczytany i naoglądany.
UsuńIdź na spacer. Bez celu.
OdpowiedzUsuńOoo, super pomysł! Tylko ja i moje smętne myśli - niczym nie zakłócone. Lecę! :-D
Usuńnie wiem czy to dobry pomysł, szerokim łukiem proszę omijaj wszelkie torowiska i niezabezpieczone mosty
UsuńZ mostami da się, lecz z torami będzie trudniej - otaczają mnie linie tramwajowe. Lecz to i tak bez znaczenia - mieszkam na bardzo wysokiej kondygnacji. ;-P
UsuńTo nie był żart z tym spacerem. Co innego na zewnątrz, co innego gnieść się ze smętnymi myślami w chałupie.
UsuńW domu mam przynajmniej czym zająć umysł, odwrócić uwagę, na spacerze jestem na nie skazany, a one mogą sobie hasać niczym nie skrępowane. Nie wiem jak mam to jaśniej wyrazić.
UsuńNo przecież pisałem wiele razy (nikt tego nie czyta) mięśniaków Ci potrzeba w ilości jaką będziesz w stanie przerobić. Widzę tu zawaloną młodość. Chyba ukrywaliśmy się, imprezki nam przelatywały bokiem, a tam trzeba było poznawać, zarywać, testować i lokować do kolekcji jak figurki na meblościance. Teraz mamy tylko figurki, niestety w dotyku nie można wyczuć charakterystycznej ciepłoty mięśniaków, naprężonych mięśni itp. Nie wiem czy to się da jakoś zreorganizować? Wszak jest lato, to jakby łatwiej się gdzieś zakręcić do cyca i coś wyhaczyć. Z roku na rok będzie gorzej, a czas ucieka.
OdpowiedzUsuńKsiążkę to ostatnio zacząłem czytać, niezwiązaną z koleją (pisałem o tym u sb.) "Klub koryncki", branżowa, może trochę polepszy nastrój.
A linie tramwajowe, ach jakbym chętnie popatrzał na przemykające po torowiskach...
Być może z tą młodością trafiłeś celniej niż się spodziewałeś. :-(
UsuńJakbym czytał o sobie.
OdpowiedzUsuńAbsolutly_amateur
Współczuję. :-(
Usuń