Straszne pogłoski o planie firmy Games Workshop zastąpienia nowymi produktami nie tylko gry, ale i figurek, coraz bardziej nabierają nieprzyjemnego prawdopodobieństwa. Oznacza to, że obecnie dostępne figurki poznikają i zostaną zastąpione nowymi wzorami, w zupełnie innej stylistyce, całkowicie nie pasującej do poprzedniej. Przykładowo: jedna z frakcji to Imperium, utrzymane dotąd w stylistyce renesansowej zachodniej Europy; nowe figurki do tej frakcji zaś są utrzymane w stylu z radością witanym przez graczy Warhammera 40.000 - stylistyka "kosmiczna", "Dawno, dawno temu w odległej galaktyce..."
Zdawszy sobie sprawę z tego, że figurki dostępne na rynku nie będą kontynuowane, ani wznawiane, zacząłem się rozglądać za nabyciem tego i owego, póki jeszcze jest. No i miałem miłą niespodziankę z tym związaną. Otóż wyszperałem, że w jednym ze sklepów prawdopodobnie pozostał jeszcze jeden wielki zestaw figurek, nieprodukowany i niedostępny już od ładnych kilku lat. Gdybym chciał te figurki kupić w osobnych zestawach, w najlepszym (tzn. najtańszym, z dostępnymi mi rabatami) wariancie musiałbym wydać 792 złote. Zestaw wedle strony sklepu kosztował 650 zł., więc różnica odczuwalna. Kurcgalopkiem udałem się do rzeczonego sklepu, z miną Pizarra wskazałem co sobie życzę, a przy kasie zaskoczenie nr 1 - okazuje się, że zestaw kosztuje tylko 580 zł. Po czym przychodzi zaskoczenie nr 2 - otóż należy mi się bonus za dużą kwotę zakupu, zaś tym bonusem okazało się gratisowe pudełko figurek (za które musiałbym zapłacić min. 85 złociszy). I śpiewali Hosanna! W efekcie za figurki warte przy oddzielnym nabywaniu 877 zł., zapłaciłem tylko 580 zł. Miła niespodzianka.
Na parę godzin poprawy nastroju wystarczyło. Tak że ho-ho!
Na parę godzin poprawy nastroju wystarczyło. Tak że ho-ho!
Problematyka jest mi to obca, ale miałem dylemat czy kupić nową płytę Helloween w wersji podstawowej (40 zł), w wersji deluxe z 2 bonusami i okładką 3D (70 zł), czy też w wersji super extra deluxe z 4 bonusami i książeczką, w opakowaniu wielkości płyty winylowej. Wybrałem złoty środek.
OdpowiedzUsuńTrzeba wszak pamiętać o tym, czego profani pojąć zwykle nie potrafią, że dla pasjonata / kolekcjonera "złoty środek" nie jest tożsamy ze środkiem w sensie matematycznym. :-))
UsuńAha - zapomniałem dodać, że ta ostatnia opcja to koszt 140 zł
OdpowiedzUsuńA cóż to dzisiaj jest 140 zł? Pójdziesz do supermarketu włożysz raptem parę nieluksusowych rzeczy i ani się obejrzysz jak przy kasie tyle usłyszysz. W koszyku prześwituje dno, a 140 złociszy wyszło. Następnego dnia po takich zakupach może już nie być śladu, a płyta z cacanymi dodatkami zostanie! Na lata!
UsuńTylko do pewnego stopnia się z Tobą zgodzę. Raz, że 70 zł za dwie dodatkowe pieśni to sporo. Dwa, że owe dodatkowe pieśni to są odrzuty z sesji i zazwyczaj są to odrzuty uzasadnione. Trzy - za 70 zł (zamiast 140) mogę sobie po prostu kupić czyjąś inną płytę i to właśnie uczyniłem :)
UsuńCóż, każdy zbieracz boryka się z przykrótką kołdrą - tyle artefaktów do przygarnięcia, a ręce tylko dwie. :-D
UsuńPoza tym jeszcze jakieś 10 lat temu nie stosowano tego chamskiego wyciągania od fanów pieniędzy na "wersje deluxe" z dodatkową piosenką albo kwadransowym filmikiem ze studia. Wiadomo, że prawdziwi fani nie ściągną za friko płyty z netu, tylko kupią prawdziwą, więc...
UsuńTak samo jeszcze niedawno nie stosowano na koncertach "golden circle",czyli że bilety dla wydzielonego sektora bliżej sceny są droższe. Wszędzie, gdzie można, tam się doi. Dlatego pozwalam się doić wybiórczo, nie stać mnie na dojenie wszem i wobec.
Oj, nie, nie! Nie "dajesz się doić", tylko łaskawie pozwalasz im zarobić. Zupełnie inaczej brzmi.
Usuńno to sprawiłeś sobie spory prezent ;) trzeba sobie sprawiać małe i duże przyjemności, więc popieram zakup ;)
OdpowiedzUsuńA dziękuję! Choć mam wrażenie, że Ty sobie sprawiłeś największe. :-)
UsuńA widzisz jaki zaradny chłopak jesteś:) Sprawianie sobie prezentów tudzież innych przyjemności bardzo popieram i szczerze rekomenduję:)
OdpowiedzUsuńPs. A co do stylistyki figurek zdecydowanie podoba mi się renesans zachodni.
OdpowiedzUsuńI słusznie! :-)
UsuńA ja byłem na kolejnej wyprawie, z której przywiozłem kolejne gadżety (za darmo), ale za to odrobiną (lub więcej) adrenaliny. Do tego zdjęcia upamiętniające i coś a'la figurki lub płyta w zestawie zaliczone.
OdpowiedzUsuńA coś konkretniej, jeśli wolno dociec?
UsuńStare tablice metalowe (dziś już wszystko na plastikowych) o treści: "III kat. zagrożenia wybuchem" (tablica biała, napis czerwony; tablica (tych samych kolorów) "Szatnia, palenie zabronione", segregator projektów racjonalizatorskich lokomotywowni Gliwice. Z poprzednich wypraw mam większe zbiory. Wczoraj był 811 i już z własnego mieszkania powiedział, że czuł się nadzwyczaj dobrze w "tym skansenie". Trochę to cieszy, też się dobrze w nim czuję.
OdpowiedzUsuńTakie artefakty mają swój urok, ładnie wyeksponowane mogą stworzyć niezły klimat w mieszkaniu. Księga projektów racjonalizatorskich wydaje się kryć pewien potencjał interesujących treści - z której epoki pochodzi?
UsuńKsięga 1973r. Faktycznie niektóre projekty świadczą o niedoróbkach producentów czy projektantów, tylko że wtedy była możliwa inicjatywa oddolna. Czyli można było zgłosić projekt racjonalizatorski i ewentualnie został wdrożony. Dziś Ci na górze pozjadali wszystkie rozumy i nic nie da się im powiedzieć.
OdpowiedzUsuńTa księga, to zwykły segregator z tamtych czasów. Ekspozycja jego jest wąpliwa (względy estetyczne niewszystkim mogą przypaść do gustu), to raczej treść jest istotna.
Nie ulega dla mnie wątpliwości, że w tej publikacji najciekawsza jest zawartość. To w gruncie rzeczy cenny, choć powszechnie u nas niedoceniany (i przez to beztrosko niszczony), zabytek - źródło do historii polskiej gospodarki, społeczeństwa, kultury technicznej i pewnie jeszcze paru innych.
Usuń