Jak woda z dziurawego kranu tak pomalusieńku kapią mi sprawdzane prace. Zazdroszczę innym jak im to szybko idzie. Plecy i głowa... jak zwykle tylko częściej. Dziś mnie zwlekły z łóżka już po nędznych pięciu godzinach snu. Brakuje mi ocen (nie przysyłają prac), a klasyfikacja za moment. Koszmar.
Pogoda wkurzająca tymi przeskokami miedzy ciepłem i chłodem. Dziś zrobiłem sobie energiczny spacer po Powiślu i trochę byłem sfrustrowany kontrastem między ciepłem w słońcu a silnym chłodzącym wiatrem - taka kombinacja fatalnie działa na moje zatoki. Mnóstwo rowerzystów i barowiczów.
Zbyt często nie wychodzę z domu. Jak poszedłem w niedzielę wielkanocną do rodziców, to potem dopiero wyszedłem w piątek; jakoś tak samo tak głupio wychodzi. O dziwo, Wicedziedzic nie rozryczał się na mój widok, tylko skrzywił z obrzydzeniem - to pierwszy raz w życiu kiedy nie wszedł w tryb jerychoński.
Przeczytałem "Upadek Gondolinu" J.R.R. Tolkiena. Zanudził mnie. Najwyraźniej nie jestem fanem, który ekscytuje się czytając kolejne wersje fragmentu dzieła. Wcześniej - po raz pierwszy - przerwałem po kilkunastu stronach lekturę przygód Gotreka i Felixa; jakoś opowieść o "Królowej węży" mnie zupełnie nie zainteresowała. Teraz do poduszki poczytuję opowiadania Neila Gaimana "Dym i lustra".
Modele nie tknięte.
Ktoś mi znowu wyjadł całą torbę śliwek w czekoladzie.
Poprawiając teraz swoje blogowe archiwum trafiłem na wpis, w którym była wzmianka o kilkuletniej (3-4?) Kunegundzie ryczącej na widok stryjka. Więc spoko, jeszcze możesz doczekasz okresu w życiu Wicedziedzica, gdy będziesz będziesz jego najulubieńszym wujko-dziadkiem :P
OdpowiedzUsuńZapewne, bo dawno uprzejmie zmarłym i wspominanym głównie z powodu pozostawionego spadku. ;-)
UsuńJak zawsze optymista :D
UsuńAle ja tam jednak myślę, że czwartych, piątych urodzin Wicedziedzica jednak dożyjesz. A takie maluchy łatwo zadowolić - wystarczy poświecić im trochę uwagi i traktować jak ludzi :)
I jakimś cudem nie udusić za upierdliwą namolność... :-/
UsuńMyślę, ze potrafisz nad sobą bardzo dobrze panować. Wnioskuję z tego, ze do tej pory nie zadusiłeś żadnego opornego ucznia-tumana :P
UsuńTo nie opanowanie, to wyrachowanie. ;-)
UsuńKiedy czytam Twoje wpisy zastanawiam się, czy ty w ogóle lubisz swoja prace ?!
OdpowiedzUsuńNie lubie śliwek w czekoladzie.
Ja i moja praca... Status związku: To Skomplikowane. ;-)
UsuńCzęść składowych lubię, części nie. Wiele zależy od tego, z kim pracuję - są grupy z którymi pracuje się bardzo fajnie, są grupy przez które ma się ochotę rzucić robotę w diabły. Do tego pracuje się całym sobą, więc jeśli prywatnie kiepsko się układa, to bije to w pracę, a od niej rykoszetem z powrotem w sferę prywatną. Do tego zmiany w społeczeństwie i w oświacie nie idą w korzystnym kierunku. Szkoła w której pracuję jest radykalnie inna niż szkoła w której zaczynałem pracę i nie są to bynajmniej zmiany na lepsze.
Można by więc trochę przewrotnie odpowiedzieć - lubię pracę, ale nie warunki pracy.
ile ten wicehrabia ma lat, że taki histeryk ?
OdpowiedzUsuńPółtora.
Usuńłoooo to jeszcze kilka lat będzie marudził. Może jeszcze ze 2 nawet uzbrój sie w cierpliwość. Moja siostrzenica ma już 5,5 roku i nadal z godzinę trwa zanim do wujków i ciotek zaczyna gadać nie chowając sie za mamy kiecką
UsuńCóż, zobaczymy jak będzie.
UsuńŚliwki w czekoladzie? Oddam za darmo! :)
OdpowiedzUsuńNie wiesz co dobre! ;-)
Usuń