Szaro, wietrznie, ponuro - złota polska jesień. Zaraz zima, a i do świąt już tylko pięć tygodni. Panta rhei, ale czas zapierdalei.
Siedzę sobie w domu zajadając się farmaceutykami i mam poczucie, że obok dyskomfortu jest i ulga, iż mogę sobie choć troszkę odpocząć od roboty. "Choć troszkę", bo już drugiego dnia zwolnienia okazało się, że jestem niezastąpiony, zaś zwolnienie oznacza, że nie muszę przychodzić do pracy, lecz wcale, ale to wcale nie znaczy, że praca nie może przyjść do mnie. 😠
Troszkę sklejam, w dużym stopniu, żeby się pozbyć choć części pudeł z modelami. Oj, jakże przydałby mi się warsztat z dwoma stanowiskami - do obróbki i klejenia oraz malarskim, bo na jednym małym stoliczku robi się zniechęcająco niewygodnie.
Obejrzałem "Darkest Hour" z Garym Oldmanem w roli Winstona Churchilla w czasie kilku dni maja 1940 r., kiedy został premierem Wielkiej Brytanii, a Niemcy uderzyli na Belgię, Holandię i Francję. Kawał solidnego kina historycznego z mocną obsadą.
I jaki przystojny nowy sprzedawca w "Biedronie", aż się smutno zrobiło. 😟
Zaraz się pojawią iluminacje bożonarodzeniowe, to przynajmniej wieczory będą weselsze.
OdpowiedzUsuń(zdrówka)
A dziękuję, przyda się.
UsuńNie sądzę, żeby efekt iluminacji był aż tak daleko idący.
A może spróbuj, porozwieszaj lampki choinkowe w pokoju :)
UsuńObawiałbym się wprost przeciwnego efektu. ;-)
UsuńNowy sprzedawca w stonce? A nawinąłeś do niego cokolwiek? Jakaś zaczepka, by Ci się lepiej zrobiło w środku, taki zdawkowe coś tam, coś tam...
OdpowiedzUsuńU mnie w stonce jest obsługa żeńska, ale i tak z nimi gadam, bo żarcie dla szczurów biorę.
Pomysł, że miałoby mi się od takiej zdawkowej wymiany zdań w sklepie zrobić choć troszkę lepiej, oceniam jako zupełnie nieprawdopodobny.
Usuń