Kilka dni temu znajoma (spuśćmy litościwie zasłonę milczenia - która) zagadnęła mnie ni stąd ni z owąd co sądzę o sprawie imigrantów. Nie jestem pewien czy była to bardziej rozmowa czy bardziej zaprezentowanie swoich stanowisk, cokolwiek mijających się. Z mojej strony padło, jak paskudnie się zachowujemy, gdyż do brania pomocy w przeszłości i dziś to jesteśmy pierwsi, ale do udzielenia jej uchodźcom - ostatni. Usłyszałem zaś coś, co można ująć w skrócie "Niech się trzymają od nas jak najdalej!" Niby nie powinno mnie to dziwić w ustach kogoś zupełnie poważnie twierdzącego, że nie może znieść zapachu Murzyna, a po 2 tygodniach wycieczki do Nowego Jorku całkowicie przekonanego co do absolutnej niemożliwości integracji różnych nacji (nie tylko kultur). A jednak smutne to i rozczarowujące, tym bardziej, że u osoby wrażliwej i głęboko wierzącej, od której można by więcej recepcji chrześcijaństwa oczekiwać.
Ucznia nie ma kilka dni. Wychowawca ma zamiar zadzwonić do rodziców. Otwiera dziennik i widzi, że uczeń został wykreślony. Okazuje się, że i owszem, bo zabrał papiery i to już tydzień temu, tylko nikomu jakoś nie wpadło do głowy, żeby poinformować o tym ten zupełnie nieistotny mebel pt. wychowawca klasy.
Miłość do bliżniego ma wiele odcieni.
OdpowiedzUsuńSzkoda, że niektóre dość mroczne.
UsuńCoś chyba w wawce jeszcze jest za dużo ludzi. Na prowincji zaczyna ich ubywać, rynek pracy się rozluźnił, to i stosunki między pracodawcami, a pracownikami się zmieniają na lepsze dla pracowników. Może fala uchodźców ich nie zaburzy tak szybko i więcej o uchodźcach pisać nie będę, bo wszyscy teraz o nich mówią.
OdpowiedzUsuńWarszawski rynek pracy jest specyficzny - ciągną doń ludzie z całej Polski (choć chyba bardziej ze ściany wschodniej niż z zachodu) co zapewnia nieustanną podaż, a przy tym chyba oferuje znacznie więcej miejsc pracy, jak to się kiedyś mówiło, umysłowej, niż pracy fizycznej. A to na tę drugą, jeśli wierzyć doniesieniom mediów, u nas rośnie popyt.
UsuńKiedyś chciałem mieszkać w wielkim mieście, a teraz zaczyna mi się tu podobać. Lokalne mięśniaki dodają, nieosiągalnego w dużym mieście, smaczku. I właśnie pogoń innych do dużych miast, i za granicę spowodowała lukę w dostępie pracowników i zaczyna się robić przyjemnie, Tzn. to pracodawcy mają problemy ze znalezieniem pracowników i to zarówno umysłowych, jak i fizycznych. Skończyły się tu czasy, jak na filmie "Ziemia obiacana", że pod płotem zakładu koczowali zdolni do pracy i czekający na nią.
UsuńAdi - wielmożny pan na wiosce. ;-)))
UsuńCóż... Niestety, czasem przy newralgicznych a zarazem delikatnych sytuacjach poznajemy zdania swoich przyjaciół (i to nie - powiedziane przy okazji, lecz wręcz z dumą zaprezentowane) i nagle robi się przykro. Bo niby każdy ma prawo do swojego zdania, nie musimy się ze sobą zgadzać, etc., ale widać też wtedy jak na dłoni ograniczenia światopoglądowe. (Zapewne, oni w tej samej chwili też tak pomyśleli o nas). Pozdrawiamy!
OdpowiedzUsuńMasz rację, w sumie nie pierwszy raz zderzam się z czymś takim.
Usuńno cóż, ja do uchodźców mam mieszane uczucia, widzę jak czasami traktują europejską pomoc [wyrzucają jedzenie i picie jakie dostają], owszem, trzeba im pomóc, ale może niekoniecznie w taki sposób, w jaki próbują politycy Zachodniej Europy...
OdpowiedzUsuńMuszę przyznać, że spore wrażenie na mnie robi imponująca głupota i nieudolność polityków europejskich. Jakby jednej nocy wszystkim mózgi coś wyjadło. :-o
Usuń