Sam nie wiem - czy to kwiecień tak dał mi do wiwatu, czy to ewolucja stagnacji (znaczy się mła), ale nabrałem ochoty na nowe zajęcie. Na jacht, wypasiony kabriolet i apetycznego escorta mnie nie stać, więc musiało to być coś innego. Żeby utrzymać się w pewnej ekscentryczności od tubylczego głównego nurtu, wybór padł na klocki. Ten "wybór" należy rozumieć ogólnie - nie potrafię zrekonstruować momentu przyjścia mi do głowy tego pomysłu, to musiał być impuls. Panie, kto to widział, żeby się stary chłop klockami bawił! Uwielbiam ten nasz nietolerancyjny ciemnogród: skarpetki na nogach i na wyobraźni oraz klapki na nogach i na oczach. :-/
Nigdy nie miałem klocków Lego, więc sami rozumiecie - najwyższy czas nadrobić ten brak życiowy. Tylko jedne mnie zakręciły - seria Technic i przystąpiłem do zapoznawania się z tą terra incognita. Nie mam pojęcia ile mi to potrwa - długo na pewno nie. Okaże się dopiero czy jest to bardziej chwilowym rozpaczliwym poszukiwaniem psychicznego wentyla od znużenia życiem zawodowym i prywatnym [edit: stop, pardon, jakim znowu prywatnym? to tylko wegetacja], czy jednak na ileś tam miesięcy lub lat, odżywającym okresowo, jednym z równolegle egzystujących zainteresowań.
Na razie daje to absorbujące zajęcie: grzebanie w necie i latanie po mieście, w poszukiwaniu co i gdzie warto kupić. Samo składanie wedle instrukcji prostych modeli jakie sobie kupiłem jest łatwiutkie i szybciutkie. Nie wiem na razie co mi się będzie bardziej podobało: samo zbieranie i składanie wedle instrukcji, czy budowanie wedle własnego pomysłu (tzw. MOC - My Own Creature), a także jak zareaguję na automatykę (bardziej skomplikowane modele mają napędy poruszające różnościami). Bardzo mało prawdopodobne, żeby to było bawienie się złożonymi już modelami. :-) Choć muszę przyznać, że ze zdumieniem stwierdziłem, iż miałem chwilę zabawy w jeżdżeniu ciężarówką po biurku między papierami. :-D Z pewnością wielkim problemem już jest miejsce na trzymanie modeli.
A poniżej mój drugi w ogóle, a pierwszy śliczny model, "42035. Ciężarówka górnicza".
Tu zaś widać, komu szczególnie przypadła do gustu - nie rusza się z niej na krok i zadowolony patrzy na mnie siedzącego przy biurku.
ja zbieram ludziki lego [zresztą o tym już wiesz], większość uważa, że to bardzo dziecinne :] ale co tam, skoro sprawia mi to przyjemność, to niby dlaczego mam tego nie robić? ;)
OdpowiedzUsuńOtóż to! Niech się ten wstydzi, komu się to nie widzi. :-P
UsuńJa zbieram horrory klasy Z. Ich treść dość trafnie odzwierciedla moje ukryte pragnienia. Ups, już nie są ukryte, jakże mi przykro.
OdpowiedzUsuńNie no, nie jest aż tak źle - nie odkryłeś się tak zupełnie. Przecież nadal nie wiadomo czy wolisz być uciekającą z krzykiem ofiarą, czy też krwiożerczym psychopatą [nie patrzeć na awatar, powtarzam, nie patrzeć na awatar!]. :-D
UsuńW zasadzie sam sobie odpowiedziałeś.
UsuńTo jaki jest preferowany przez Ciebie typ ofiary? :-)
UsuńSzalej, szalej i nie żałuj sobie, skoro sprawia Ci to przyjemność. Miś w ciężarówce - rozczulające:)
OdpowiedzUsuń"Szalej!"
UsuńCholera!... Skąd on wie że ja już nawydawałem forsy jak głupi?! :-x
No właśnie, kimże są osoby, które są niby opiniotwórcze i przed którymi drżymy, bo co powiedzą na naszą inność (w sensie zainteresowań specyficznych)?
OdpowiedzUsuńCo raz bardziej jestem przekonany o bezmyślności (aby nie napisać debilizmie) osób krytykujących wszystko co jest inne i czego nie mogą zrozumieć. Kreują takie postawy oczywiście media i to z nich oni czerpią wzorce swoich zachowań. To taki typowy Człowiek Skurwiel, który sam nie potrafi niczego wykreować, jest tylko biorcą, ale za to jest w otoczeniu opiniotwórczy, bo jak nie (w sensie kto się nie zgodzi z nim) to w ryja.
Wczoraj byłem u 972 w tradycyjnie "cerowanych" (ze wstawkami) skarpetach. Już prawie legendy o tym krążą, a jak ktoś nie potrafi się powstrzymać, to nawija:
- je, masz cerowane skarpety, ha, ha ,ha
- no mam i co tego
- no nic (w tonie wycofującym się), ale moje się przecierają to mogę Ci dać (już się naładowała)
- mam swoje cerowane i mam kasę, a Ty?
- (i tu cisza, bo nie ma).
I tyle jest ich naładowania. Ekonomia prostuje takie sprawy.
Warto też spytać się krytykujących, jakie mają zainteresowania, co mogą o tym, czym się interesują powiedzieć, pociągnąć ich za język i jak trzeba to dojebać im, aby więcej nie poruszali tematu.
Istotnie, od metra jest ludzi, którzy nie mogą znieść inności, odejścia od schematu itp. Podejrzewam, że w przypadku sporej części z nich, mamy do czynienia z odreagowaniem skrywanej frustracji na tle kompleksu niższości - dyskomfort krytykanta płynie z jego poczucia, że ktoś jest lepszy od niego, np. bo ma hobby, bo ma odwagę lepiej, śmielej, barwniej się ubierać itp.
Usuń