Sam nie wiem, czy to nasza tratwa Meduzy zwiększa zanurzenie, czy właśnie dociera do nas w coraz pełniejszej krasie efekt reformy Hallowej. Uczniowie oduczeni uczenia, przerażająco olewający naukę, wedle samych rodziców - nieogarnięci, z jakimś przedziwnym stosunkiem do przyszłości, wydającym się kuriozalną mieszanką bezpodstawnego optymizmu z demotywującym fatalizmem. Do tego rodzice - bezradni lub lekceważący.
Mam poczucie, że na przestrzeni ostatnich paru lat bardzo złagodziłem ocenianie, dostosowując się do obniżającego się poziomu zdolności i możliwości uczniów, że stawiam oceny wyraźnie wyższe niż postawiłbym za to samo 10 lat temu. Mimo to, w tym roku, na półrocze nastawiałem jedynek zaskakująco wiele - z kilkanaście się zbierze. Reakcja? Żadna. I młodzieży i rodziców. Ani jeden rodzic nie pofatygował się przyjść do mnie w czasie wywiadówki na rozmowę w sprawie trudności swojego dziecka. Zero jakiegokolwiek kontaktu!
Ustalam naganne za wagary - w gruncie rzeczy dość lajtowy przypadek, bo spokojne i grzeczne nawet dziecko, żaden giganciarz czy demoralka, tylko olewacz mający w dupie przynoszenie usprawiedliwień. A rodzic dopytuje się, co jeszcze szkoła zrobi, "żeby nim wstrząsnąć, żeby się zmienił". I jest widocznie rozczarowany, kiedy słyszy ode mnie, że ocena zachowania działa przede wszystkim w ten sposób, że uruchamia rodzica, bo to on ma prawdziwie efektywne instrumenty oddziaływania na młodzieńca.
Mamusia ostatni raz była w szkole chyba z rok temu - "bo pracuje". Zero telefonu, poczty nie odbiera. Proszę wychowawczynię o przysłanie rodzica, bo muszę porozmawiać o jego dziecku - ani śladu.
Młodzi ludzie siedzą na lekcji nawet nie próbując kryć znudzenia i braku najmniejszego zainteresowania zajęciami. Śpią lub gapią się w przestrzeń z pustym wyrazem twarzy. Ożywają ukradkiem wpatrując się w ekran komórki, lecz jest w tym patrzeniu coś z przypatrywania się potokom samochodów mknących ulicą.
W tych warunkach uczenie / nauczanie traci sens. Po raz pierwszy mam poczucie, że pracuję tylko po to, żeby mieć z czego żyć. Nie mam po co wysilać się i dawać coś tym młodym ludziom, bo oni nie chcą ode mnie brać. Nie wiedzą, nie potrzebują i nie chcą wiedzieć. Czy przeprowadzę solidnie i z zaangażowaniem lekcję, czy zarządzę "pracę własną", to efekt będzie taki sam, czyli żaden - nie wyniosą z tych zajęć prawie nic. A może i tak się oszukuję pisząc "prawie"? Może faktycznie to będzie NIC.
Ujawniasz i dokumentujesz prawdę o szkole- której nie wychwycą żadne kontrole i wizytacje.Spróbuj jednak wczuć się w teraźniejszość ucznia, dla którego nie ma perspektywy przyszłości.Dodaj do tego trudny wiek, sytuacje rodzinną i różne problemy życiowe.Najtrudniejsze dla nauczyciela jest pytanie, które często pada z ust dyrektora lub rodzica-a co pan zrobił,ze uczeń lepiej się uczył i zachowywał.
OdpowiedzUsuńPolecam dla równowagi zadać takie-co uczeń mógł jeszcze zrobić złego, a nie zrobił.
Proces nauczania-uczenia się składa się dwóch elementów, które czasem są spotkaniem dwóch żywiołów.
pozdrawiam
Życzę
Najbardziej przes..ne ma wychowawca.
OdpowiedzUsuńMarcinie, pod wieloma względami (z wielu stron) niestety tak jest; zwłaszcza w tak dziś specyficznej miejscowości jak Syreni Gród.
UsuńWiem, niemal dwukrotnie miałem ten zaszczyt. "Niemal", bo moją drugą klasę zostawiłem - razem z tym całym burdelem - rok przed ich odejściem ze szkoły.
UsuńUczniowie nie widzą korelacji między lepszym wykształceniem, a lepszym życiem, bo faktycznie oglądając media tego nie widać, stąd bezsens uczenia się. Po za tym, co już chyba u siebie kiedyś pisałem, ciągnięcie w dół. Kto w klasie wśród samców nie chciałby być przejebanym skurwielem? A jaki poziom wiedzy ma przejebany skurwiel? Albo inaczej, czy więcej samców dąży do bycia skurwielami czy więcej do bycia kujonami? I to jest trend, który zaburza ideę szkoły, czyli uczenie. Szkoła staje się areną wyścigu, kto jest bardziej przejebanym..., kto ma lepsza komórkę, lepsze ubranie itd., a nie kto jest lepiej wyuczony, ma większą wiedzę. Dopóki to się nie zmieni, nie liczyłbym na jakiś diametralny zwrot w postępowaniu uczni.
OdpowiedzUsuńTo prawda - nie widzę niczego, co by miało przynieść wyraźną zmianę w tym zakresie w dającej się przewidzieć przyszłości. Perspektywy społeczeństwa w zakresie relacji jakie będą w nim funkcjonować, rysowane na podstawie tego co się dzieje w wielkomiejskiej szkole są zasmucające (by mocniejszego określenia nie użyć...).
UsuńAdi powinien mieć obniżoną ocenę ze sprawowania i z religii za używanie wulgaryzmów.Wizyta klechy wskazana.Widać zapewne brak kobiety w jego życiu.Bo kobiety dopieszczają facetów , ale i czynią ich naturę bardziej delikatną i wrażliwą. Pozdrawiam dojrzałe Grona nauczycielskie,uginające się pod naporem owoców z I semestru.
Usuń@ panteraz
UsuńAle, że co? A na co mi kobieta? A co Ty wiesz w ogóle o mnie?