Nadzieja - prawda że słabowita i rachityczna - że może jednak hipoteza iż dzieci przez dwa lata zdalnego oduczyły się uczyć jest przesadzonym czarnowidztwem, rozwiewa się jak sen złoty z każdą lekcją i sprawdzianem. Dramatycznie to wygląda. Tylko klasy maturalne jeszcze jakoś próbują się trzymać, ale i w nich jest źle - jeśli na sprawdzianie w klasie rozszerzonej stawiam połowie jedynki, to nie jest dobrze. A praca z podstawowej faktografii i orientacji w problemach.
Z ulgą patrzę na konto ocen - stawiam przyzwoite ilości, a więc założenie, że kryzys w tym zakresie wynikał tylko ze zdalnego nauczania, a nie był trwałą zmianą, okazuje się prawidłowe. Nadal mnie wzdryga na samo przypomnienie uczestniczenia w tej fikcji i kwitowania swoim podpisem tego żałosnego przedstawienia.
O ile ja utrzymuję tempo przyzwoite - przynajmniej jedna ocena miesięcznie na ucznia, o tyle koleżanka Pepesza rozkręca się, że łohoho! Tysiączek już nabiła. Przodowniczka pracy. Profesora oświaty jej dać. A to nie przedmiot ścisły, gdzie - jak to widujemy w pokoju - sprawdzająca przeleci szybko wzrokiem po pracy, spojrzy na wynik i cyk - ocenka. Ja czytam dokładnie, zaznaczam błędy nie tylko merytoryczne, ale i językowe, dopisuję uwagi czego zabrakło, jak być powinno itp. Mimo zwięzłości adnotacji - czasu zajmuje to sporo i mózg omłaca, że sama słoma z niego zostaje. Jest zaś tajemnicą poliszynela - sama zresztą tego w smalltalkach Pepeszka nie ukrywa, że nie czyta sprawdzanych prac, ale dyrekcja taktownie udaje że o niczym nie wie, choć jakim cudem mogłaby nie wiedzieć, to pozostaje zagadką.
Jakie dwa lata zdalnego? Już nie zawyżaj tak :)
OdpowiedzUsuńCzepiasz się kwestii nieistotnych - dwa ostatnie roczniki spędziły tak wiele czasu na udawaniu nauki, że spokojnie można obie klasy potraktować jako czas stracony i demoralizujący.
UsuńNo i stało się, trudno. Nie masz na to żadnego wpływu i nic z tym nie zrobisz, więc staraj się jak najmniej sytuacją przejmować.
UsuńTeoretycznie masz rację, ale ciężko to zastosować w praktyce, kiedy codziennie zderzasz się ze skutkami tego zjawiska.
UsuńJuż to gdzieś pisałem, nie wiem czy u Cb., czy u się, ale szkoła, dla mnie, to takie dziś przedłużenie przedszkola. Oddaje się tam "dziecko" pod opiekę i tyle. Niech sobie "bezpiecznie" siedzi, dla naszego dobra i bezpieczeństwa. Przyswajanie wiedzy jest tu, przez większość rodziców, traktowane jako wypełnienie wolnego czasu, a nie czymś przyszłościowym.
OdpowiedzUsuńDziałania w tej dziedzinie ministerstwa i kuratoriów wcale nie poprawiają tego stanu.
ja nabiłem ocen, bo jeśli dojdzie znowu do zdalnego, to nie mam zamiaru udawać, że uczniowie sami coś piszą przez internet, wystawię wtedy ocenę z tego co mam... choć szkoda by było jakby znowu doszło do zdalnego, bo dzieciaki wdrożyły się znowu do pracy, nawet ci leniwi coś tam robią...
OdpowiedzUsuńNo niestety, to zdalne wisi nad nami jak miecz Damoklesa. :-(
UsuńDomyślam się, że te jedynki nie robią na nich wrażenia?
OdpowiedzUsuńNawet jeśli robią, to nie dają po sobie poznać. Wygląda jakby głęboko uwierzyli, że ostatnia klasyfikacja (po zdalnym, przepychamy kogo się da...) została przyjęta jako standard. Jedna trzecia wszystkich ocen w rozszerzeniu w klasie maturalnej to pały, a do II terminu sprawdzianu przystępują 3 osoby na 15, które muszą lub powinny.
Usuńu nas już po części jest zdalne bo się szerzy kolejna wersja covidu i wypadają całe klasy na zdalne. Niby tylko po 2 tygodnie ale znowu się zaczyna. A dzieci z którymi akurat ja mam do czynienia na zdalnym nie robiły dosłownie nic bo nawet w wielu przypadkach nie miały do niego dostępu więc już nie były zbyt lotne a teraz się zwyczajnie uwsteczniły. Nie wiem czy w tym temacie jest cokolwiek do naprawy. I jestem sobie w stanie nawet wyobrazić odzwyczajenie się od nauki.
OdpowiedzUsuńA mówimy o rocznikach, które w zaprzyszłym roku będą zdawać nową maturę - wyraźnie trudniejszą od dotychczasowej. Zafundowano tym dzieciakom paskudny pasztet. :-(
Usuńzgadzam się. Tak jak i z tym, że nie każde dziecko nawet nie wiadomo jak inteligentne nadaje się do nauki zdalnej. Ja przykładowo bym się nie nadawała. Ja jestem wzrokowcem i potrzebuje widzieć i wiedzieć ,ze ktoś widzi mnie inaczej moja uwaga bardzo prędko odpływa w siną dal. Widzę to teraz po różnych szkoleniach na których bywam. Jakby tak wyglądała moja nauka to cięzko to widzę ...
UsuńŻyjesz?
OdpowiedzUsuńNiby tak.
UsuńLepsze byłoby byle jak. Bo tu zaraz wigilia i pora rzezi karpia. Ryby. Co to na niby.
Usuńwidzę że tu podobna nicość zagościła jak u mnie
UsuńCo tam się do chuja wyprawia, że nic nie piszecie?
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuń