Ze świata co nas oplata.
Jak wam się podoba praca naukowa pod tytułem: "Przebieg procesu jednoczenia Włoch w latach 1858-1871 na podstawie relacji ówczesnej prasy polskiej"? Student musiałby się nad nią chyba napracować, ale w końcu praca semestralna to jednak wymaga pewnego wysiłku.
A nie, przepraszam. To habilitacja.
Na forum kapitanów jednostek pływających (nie wszystkie wszak są tratwami) jeden z nich szukał u kolegów porady: "Nauczyciel porównał szkołę do folwarku Orwella - czyli
jednoznacznie dyrektora do świni (mam to na piśmie). Można go ukarać za
obrażanie pracodawcy?" Mnie by się tak zaraz nie skojarzyło - żem nierogacizna, ale pewnie dlatego nie nadaję się na kapitana, choćby tratwy.
* * *
Przeczytałem niedawno u kolegi Pyrlandzkiego westchnienia za motylkami w
brzuchu. Cóż, i dla mnie to uczucie nieznane. Ktoś powie, że przecież
mogę go jeszcze zaznać. Owszem - jak sobie w letni dzień na łące nałapię
motylków i je zjem. To tyle z dostępnych opcji. Przykro.
Plecionkę górskich motyli masz zamówioną. Dorodnych, silnych, niewłóknistych … i długo łaskoczących. Niestety dostawa możliwa dopiero końcem lipca …
OdpowiedzUsuńUuuu … i poczucie humoru gdzieś w między czasie się zagubiło :(
UsuńIstotnie, od pewnego czasu jakoś mi niespecjalnie do śmiechu.
Usuń"Ktoś powie, że przecież mogę go jeszcze zaznać" (to przepiszę też od kolegi z Po-nia) Niestety umrzesz w niewiedzy, bo inne są "motyle w brzuchu" w wieku nastu, do 25, inne po 30-ce itd. Tego się nie cofnie.
OdpowiedzUsuńTo oczywiste.
UsuńNie słuchaj MrA motyle w brzuchu zawsze sa takie same niezależnie od tego ile się ma lat. Wiem to z autopsji.
UsuńNo cóż, jak w pierwszej wojnie światowej możemy okopać się na swoich pozycjach.
Usuńwedług tego co czytam, koledze najbliżej do Benjamina ;)
OdpowiedzUsuńNie łapię. :-(
Usuńbohater Folwarku zwierzęcego ;)
UsuńNo tak, pewna doza trafności w tym jest.
UsuńMotylków się nie łapie - one same przylatują.
OdpowiedzUsuń"Przebieg procesu jednoczenia Włoch w latach 1858-1871 na podstawie relacji ówczesnej prasy polskiej".
OdpowiedzUsuńNo dobra, bo nikt się do tego nie odniósł, a rozumiem, że to miało być takie podchytliwe.
Nie było prasy polskiej, bo nas jakby nie było w tym czasie.
Jakąś nagrodę dostanę?
Chodzi o to, że omawianie tak poważnego procesu historycznego na podstawie tak subiektywnego i niedoinformowanego źródła jest, delikatnie ujmując, pozbawione głębszego sensu. A już robienie z tego habilitacji to już absolutne kuriozum. Ja nie odważyłbym się zaproponować czegoś takiego mojemu promotorowi jako tematu magisterki!
UsuńTakie zagadnienia opracowuje się na podstawie źródeł możliwie ściśle związanych z tymi wydarzeniami, a nie na podstawie pogłosek i plotek i budowanych w oparciu o nie wyobrażeń, bo tym tylko mogą być ówczesne relacje prasy polskiej.
Adi: "Nie było prasy polskiej"...
UsuńEch, te "przedszkolne" wizje zaborów i PRL-u, kiedy to "cały naród nic, tylko jęczał w kajdanach"... Otóż w XIX w. wychodziło w sumie kilkadziesiąt tytułów prasy polskiej i największe nazwiska naszej literatury i życia społecznego są z nimi związane. Zamiast nagrody - pała z historii i języka polskiego.
Cóż i swego pracodawcę trzeba umieć skrytykować. Ten powinien również nauczyć się przyjmować krytykę ;-)
OdpowiedzUsuńZbyt często rozdęte ego przeszkadza.
UsuńTego niestety nie zwykliśmy się nauczyć, jak obchodzić się z krytyką włąsnej osoby :(
UsuńPo macoszemu i obelżywie. ;-)
UsuńKilka razy czułem motylki w brzuchu. W trzech przypadkach przez dłuższy czas. W jednym przypadku wyżarły mi śluzówkę żołądka. Czy było warto? Sam nie wiem. Z jednej strony, mogę powiedzieć z czystym sumieniem, że tak, przeżyłem coś takiego, miałem kolekcję motyli. Z drugiej strony, po każdym owadzim ataku podnosiłem się dość długo, po jednym nawet bardzo długo.
OdpowiedzUsuńAbsolutly_amateur
Lepiej podnosić się, czy w ogóle nie mieć okazji do podnoszenia się?
Usuń